sobota, 12 września 2015

Czyste oleje (2) - olej sojowy (recenzja 44)

Cześć :)

Kolejny wyjazd znowu trochę wybił mnie z rytmu dlatego wpisy pojawiały się rzadziej. Włosy na wczasach prezentowały się tak:


Niestety rozczesane fale nie prezentowały się zbyt dobrze (a po jazdach czułam potrzebę ich rozczesania) dlatego przez resztę dni jeździłam w warkoczu, dzięki czemu włosy były również mniej narażone na zniszczenia.

Wróćmy jednak do tematu mojego postu, czyli recenzji olejku, którego ostatnio używałam:

Opakowanie: typowa biała plastikowa buteleczka z zsk. Widać ile produktu pozostało w środku i bez problemu możemy nabrać pożądaną ilość – dozownik wyposażony jest w kroplomierz.

Zapach: delikatny, olejowy, całkiem przyjemny jak na oleje. Nie wywołuje przykrych wrażeń w czasie użytkowanie.


Działanie: kiedy jakieś 2 lata temu byłam zachwycona działaniem olejku Alterry pomarańcza i brzoza byłam przekonana, że olej sojowy mi służy, ponieważ figuruje na pierwszym miejscu w jego składzie. Z tym samym przekonaniem bez wahania sięgnęłam po olejek BDFM oraz po oliwkę Palmers oraz zakupiłam czysty olej sojowy przy zamówieniu na zsk. Niestety, okazało się, że olej sojowy moim włosom kompletnie nie służy… Jak wiecie BDFM używany na dłuższą metę niesamowicie wysuszył mi włosy. Podobny efekt dawał czysty olejek sojowy. Kiedy olejowałam włosy przed myciem nie było jeszcze tak źle – włosy nawilżały później odżywki i maski. Jednak dodawany do produktów używanych po myciu wywoływał tragedię: spuszone włosy, których niczym nie mogłam ujarzmić. O dziwo podobny efekt dawało nawet kilka kropel dodawanych na wilgotne lub już suche włosy po myciu: przez kilka chwil włosy były dociążone (a właściwie oblepione, bo olej jest do tego zbyt ciężki), żeby po chwili puszyć się jeszcze bardziej niż przed zastosowaniem…

Wydajność: jak większość olei – bardzo wydajny. Zdziwiłam się, że taka mała buteleczka wystarczyła mi na dokładne przetestowanie produktu. Nie mogłam się wręcz doczekać kiedy się skończy. Kilka albo kilkanaście razy olejowałam nim włosy przed myciem, kilka razy dodałam sporą ilość do odżywki lub maski, stosowałam na twarz (też bez szału), na włosy po myciu, do kremu do stóp…

Cena i dostępność: szczerze mówiąc nie udało mi się z nim spotkać na spożywczych półkach. Warto jednak kupić najpierw małe opakowanie w internecie w sklepach z mazidłami. Mój olej kupiłam w zsk za 5,20/30ml.

Podsumowanie: cieszę się, że w końcu doszłam do tego, żeby w produktach do włosów unikać tego składnika. Na pewno nigdy do niego nie wrócę ;).

A jakie Wy macie doświadczenia z tym olejem?

7 komentarzy:

  1. Nie miałam, ale myślę, że też nie sprawdziłby się na moich włosach.

    OdpowiedzUsuń
  2. tego nie miałam tłuścioszka, myślę że jak na włosy by się nie sprawdził to na nóżki bym go zużyła:D

    OdpowiedzUsuń
  3. Nigdy go nie stosowałam i szkoda że się nie sprawdził

    OdpowiedzUsuń
  4. nigdy nie miałam, ciekawy jak dla mnie ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Oj jeździsz konno. Swego czasu miałam hopla na punkcie koni i jazdy :))))
    Ps. zostaję u ciebie na dłużej :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, a dlaczego przestałaś jeździć? Ja miałam dłuższą przerwę, ale wróciłam - brakowało mi tego :>.

      Usuń
  6. Oo widzisz - u mnie też olej sojowy solo nie robił szału :)

    OdpowiedzUsuń