środa, 29 lipca 2015

Recenzja (40): receptury Babuszki Agafii : Szampon Nº3 Na Łopianowym Propolisie

Opis producenta: Szampon syberyjski nr 3 przeciw wypadaniu włosów: Szampon na bazie propolisu łopianowego, a także ekstraktu prawoślazu, olejków kminku i szałwii – odpowiednio dobranych składników naturalnych, ma silne działanie odżywcze i regenerujące włosy, zapobiega nadmiernemu wypadaniu włosów, wzmacnia je, chroni przed uszkodzeniami i działaniem czynników zewnętrznych . Przy regularnym stosowaniu szamponu, wraz z balsamem z tej samej serii, włosy stają się zdrowsze, miękkie, zregenerowane i pełne blasku. Składniki aktywne: żywica sosny długoigielnej; wosk pszczeli nadaje włosom blask; pyłek kwiatowy zawiera dużą ilość minerałów, aminokwasów i witamin, niezbędnych dla zdrowego wyglądu włosów i skóry; łopian zapobiega nadmiernemu wypadaniu włosów, a także powstawaniu łupieżu, działa antyseptycznie, oczyszczająco, reguluje wydzielanie łoju.

Opakowanie: duża butelka z dość twardego, czarnego plastiku. Posiada wygodne zamknięcie na klik. Niestety nie widać ile produktu zostało w opakowaniu. Grafika całkiem estetyczna, chociaż trochę powiewa tandetą. Chętniej zobaczyłabym na naklejkach jakiś bardzo prosty, nowoczesny wzór, który w połączeniu z czarną tubą stworzyłby coś eleganckiego, co ładnie wygląda w łazience.

Zapach: bardzo ładny, ziołowy i naturalny. Dość intensywny, ale nie utrzymuje się na włosach.

Działanie: zachęcona cedrowym szamponem sięgnęłam po ten łopianowy. Na ograniczenie wypadania dzięki temu produktowi nie liczyłam – od tego mam wcierki. Szampon dobrze zmywa oleje, średnio się pieni. Nie przyspieszył u mnie przetłuszczania się włosów, ani tego nie spowolnił. Nie powodował przyklapu, nie podrażnił skalpu. Mimo dużej zawartości ziół nie plącze bardzo włosów, po użyciu odżywki byłam w stanie je bez problemu rozczesać. Na początku jednak bardzo zniechęciłam się do tego szamponu, bo miałam wrażenie, że wysusza mi włosy i powoduje nadmierne ich puszenie. Dlatego po jakimś czasie go odstawiłam i używałam jako żelu pod prysznic, żeby jakoś zużyć to wielkie opakowanie. Po jakimś czasie jednak wróciłam do tego szamponu i nic takiego się już nie działo: ani nie powodował puszenia, ani nie nawilżał włosów. Nie szkodził, a tyle od szamponu mi wystarczy. Śledząc włosowe aktualizacje, używanie tego szamponu zbiegło się w czasie z częstym używaniem olejku BDFM oraz Kallosa czekoladowego – oba te produkty źle działały na moje włosy, więc na 99% nie byłą to wina tego szamponu.

Skład:
Aqua with infusions of (woda z dodatkiem organicznych ekstraktów):
Pinus palustris wood tar – Żywica sosny długoigielnej, silny antyoksydant, działa przeciwzapalnie, odżywia
Beeswax – wosk pszczeli, nabłyszcza, chroni i odżywia
Pollen extract – pyłek kwiatowy, zawiera witaminy, aminokwasy i minerały
Lappa seed oil – olejek łopianowy, przeciwdziała wypadaniu włosów, łupieżowi, ma działanie antyseptyczne, oczyszczające, ograniczające łojotok, kojące. Działa tonizująco na skórę głowy
Pollen extract – (znowu?) pyłek kwiatowy, zawiera witaminy, aminokwasy i minerały
Saponaria officinalis root extract – ekstrakt z mydlnicy lekarskiej, zawiera pieniące się i łatwo rozpuszczalne w wodzie saponiny o działaniu przeciwzapalnym, przeciwbakteryjnym, i przeciwgrzybicznym
Mel – miód, humektant
Althaea officinalis root extract – organiczny ekstrakt prawoślazu, bogaty w substancje o charakterze nawilżającym działa osłaniająco, zmiękczająco i pozwala utrzymać prawidłowe nawilżenie
Salvia officinalis oil – olejek z szałwii lekarskiej, ma właściwości przeciwpotne i przeciwzapalne, oczyszcza i tonizuje
Carum carvi oil – olejek z kminku zwyczajnego, dzięki dużej zawartości witamin (A, B1, B2, C, PP) i minerałów intensywnie odżywia zniszczone włosy i zapobiega ich wypadaniu
Salix alba – ekstrakt z wierzby białej, działa przeciwzapalnie, ściągająco, ułatwia złuszczanie skóry
Bud tar – smółka z pączków wierzbowych, poprawia ukrwienie skóry głowy co skutkuje dotlenieniem i odżywieniem cebulek włosowych.
Magnesium laureth sulfate – jeden z łagodniejszych detergentów
Cocamidopropyl betaine – substancja myjąca, łagodzi działanie SLES
Cocamide DEA – substancja myjąca, pianotwórcza, stabilizująca, szkodliwa chemicznie dla środowiska!
Glycol distearate – distearynian glikolu, substancja powierzchniowo czynna, emolient
Lauryl glucoside – łagodna substancja pianotwórcza, osłabia drażniące działanie szamponu
Guar hyfroxypropyltrimonium chloride – substancja myjąca, pianotwórcza, stabilizująca, szkodliwa chemicznie dla środowiska!
Parfum – zapach
Benzyl alcohol – konserwant pochodzenia chemicznego, zapach
Benzoic acid – chemiczny konserwant, może wywołać alergię
Panthenol – panteol (substancja łagodząca, precursor witaminy B5)
Niacinamide – witamina PP, poprawia ukrwienie skóry głowy, wzmacnia cebulki włosów, reguluje działanie gruczołów łojowych
Citric acid – kwas cytrynowy, wspomaga działanie innych składników aktywnych, regulator pH

Jak zwykle przy kosmetykach tej marki skład jest bogaty i naturalny. Szampon nie jest najdelikatniejszy, ale na pewno bardziej niż drogeryjne z SLeS zaraz po wodzie. Zawiera dużo ekstraktów i humektanty, które w niektórych warunkach mogą powodować puszenie, ale dodatek emolientów w postaci olei eliminuje ten problem.

Wydajność: kosmetyk jest dość gęsty, ma trochę żelową konsystencję. Zużycie go zajęło mi prawie 4 miesiące, przy czym przez mniej więcej połowę czasu używałam go także do mycia ciała. Gdybym myła nim tylko włosy starczyłby na ponad pół roku.

Cena i dostępność: Internet lub stacjonarne sklepy z eko-kosmetykami. Ja kupiłam szampon stacjonarnie w sklepie Helfy za 20zł za 600ml. Przy jego wydajności jest naprawdę tani.

Podsumowanie: Szampon sprawdził się dobrze, ale jednak więcej po niego nie sięgnę. Po prostu znam lepsze produkty i chętniej wróciłabym do szamponu cedrowego albo neutralnego z Natura Siberica.


niedziela, 26 lipca 2015

Niedziela dla włosów (17) - złożona pielęgnacja

Zainspirowana TYM postem Kasi oraz dość luźnym weekendem postanowiłam sprawdzić jak taka złożona pielęgnacja sprawdzi się u mnie.

Ze względu na to, że dawno włosy nie dostały porządnej dawki protein, postanowiłam pierwszą maseczkę wykonać nawilżająco-proteinową, a drugą emolientową.

Odżywianie przed myciem:
- Isana, kakaowy krem do ciała na noc

Mycie:
- szampon Schwarzkopf, Gliss Kur oil nutrive 2x

Odżywianie po myciu:
- 1 maseczka: Mrs Potters z aloesem i jedwabiem wymieszany z łyżką żelu lnianego, 1ml mleczka pszczelego w glicerynie, 10 kroplami keratyny, 10 kroplami kolagenu i ziarnkiem mocznika; na ok. 15 min.
- 2 maseczka: łyżka kallosa banana z ok. pół łyżeczki masła babassu; na ok. 15min.
- płukanka octowa
- Elseve, serum wygładzające

światło dzienne, z lampą
światło dzienne, bez lampy



















Efekty: niestety przeczuwałam, że włosy zniosą to źle. Póki co wydaje mi się, że głównym winowajcą jest tutaj żel lniany, za którym moje włosy nie przepadają, ale do tej pory nie dodawałam go do maski i chciałam spróbować jak sprawdzi się w takiej wersji. Ogólnie pierwszy raz od dawna miałam mały problem z rozczesaniem włosów. Po wyschnięciu włosy dzięki proteinom nabrały objętości i sztywności, ale są też trochę "tępe" i matowe, lekko spuszone, chociaż w dotyku przyjemne i miękkie.

środa, 22 lipca 2015

Czyste oleje (1) - masło babassu (recenzja 39)

Opakowanie: mały, plastikowy słoiczek, podobny do wszystkich z zsk. Wygodnie możemy z niego wydobyć masełko, które w chłodne miesiące ma postać stałą, podobną do oleju kokosowego, kiedy robi się cieplej topi się.


Zapach: na początku wydawało mi się, że w ogóle nie ma zapachu. Jednak kiedy nałożyłam go na włosy solo przed myciem czasami czułam bardzo delikatny zapach starego, przypalonego oleju, ale może to tylko moje odczucia. (dodam, że masełko nie jest w żadnym wypadku przeterminowane) Zapach jednak był na tyle mało wyczuwalny, że nie miałam żadnego problemu z używaniem masła.

Działanie: fantastyczne, masło nie zawiodło mnie ani razu. Używane przed myciem na suche włosy czy po myciu dodane do maski zawsze działało bardzo dobrze. Włosy są po nim zdecydowanie bardziej wygładzone i mniej się puszą. Są przyjemne w dotyku i nabierają ładniejszego skrętu.

Wydajność: W opakowaniu znajduje się 40g produktu. Zdziwiła mnie jego wydajność, ponieważ zakładałam, że starczy może na 5 razy, a użyłam go co najmniej 10 i wciąż jest go odrobina.


Cena i dostępność: Masło babassu dostaniemy głównie z sklepach internetowych z mazidłami, na przykład na „zrób sobie krem”. Za 40g zapłaciłam niecałe 7zł, za 200g wyjdzie około 30zł, więc nie jest to najtańszy produkt.

Podsumowanie: Masło babassu zdecydowanie podbiło moje serce. Nareszcie znalazłam olej, który sprawdza się u mnie w stu procentach :). Mimo dość wysokiej ceny rozważam zakup dużego opakowania.


Miałyście to masełko?

niedziela, 19 lipca 2015

Niedziela dla włosów (16) - oczyszczanie + nawilżanie

Cześć :)
Ostatnio wróciłam do częstego pływania, dlatego kiedy tylko nie idę na basen staram się włosy jak najlepiej nawilżyć, aby częsty kontakt z chlorem nie był dla nich aż tak niszczący.

Odżywianie przed myciem:
- Isana, kakaowy krem do ciała, na około 1,5h

Mycie:
- cukier + szampon tataro-chmielowy Eva natura (peeling skóry głowy)
- szampon tataro-chmielowy na długości, pozostawiony na kilka minut i spłukany

Odżywianie po myciu:
- łyżka Kallosa Banana z 10 kroplami kolagenu, 2ml masła babassu i 10 kroplami mleczka pszczelego w glicerynie, na około 30 minut pod czepek
- Elseve, serum wygładzające na końcówki

światło dzienne, bez felsza

Jak widać włosy zareagowały bardzo dobrze :). Dzięki oczyszczeniu ich silnym detergentem stały się
bardziej mięsiste i "gęstsze", dodatkowo po oczyszczeniu włosy lepiej reagują na nawilżające maseczki, dlatego są bardzo mięciutkie, prawie się nie puszą, oraz złapały naprawdę fajny skręt :).


poniedziałek, 13 lipca 2015

Niedziela dla włosów (15) - stuningowany Kallos Banana

Odżywianie przed myciem:
- brak

Mycie:
- szampon na łopianowym propolisie Babuszki Agafji 1x
- szampon Schwarzkopf, Gliss Kur, oil nutrive 1x

Odżywianie po myciu:
- łyżka Kallosa Banana z 10 kroplami kolagenu i 20 kroplami olejku makadamia pod czepek na ok. 20 minut
- płukanka octowa
- Elseve, serum wygładzające na końcówki


Ponieważ było bardzo późno, zdjęcie zrobiłam dopiero rano, po nocy w luźnym warkoczu. Rano włosy przeczesałam delikatnie drewnianym grzebieniem z szeroko rozstawionymi zębami a następnie spsikałam obficie mgiełką (woda zmieszana z odżywką aloesową Mrs Potters, mleczkiem pszczelim i olejkiem makadamia) oraz ugniotłam i zostawiłam do wyschnięcia.
Włosy po umyciu były niesamowicie mięciutkie, jedwabiste w dotyku, złapały ładny skręt oraz prawie w ogóle się nie spuszyły. Z efektów jestem jak najbardziej zadowolona :).

wtorek, 7 lipca 2015

Aktualizacja lipiec

Czerwiec upłynął mi na bardzo minimalnej pielęgnacji - sesja i zaliczenia zmusiły mnie do odłożenia włosów na dalszy plan. Rzadko olejowałam włosy, praktycznie nigdy nie używałam półproduktów, płukanek i nie nakładałam odżywek czy masek na dłuższy czas. O dziwo włosy dobrze to przyjęły i wcale nie stały się bardziej suche. Prawdopodobnie duży wpływ miał też fakt, że nie miałam również czasu na chodzenie na basen i włosy odpoczęły od chloru.

Niestety przez prawie cały czerwiec wciąż męczyło mnie wzmożone wypadanie. Na szczęście od jakiegoś tygodnia nie wypadają prawie w ogóle. Podejrzewam, że pomógł zażywany obecnie suplement - magnez z witaminą B6, oraz ograniczenie stresu.

światło dzienne, z lampą
światło dzienne, bez lampy



Zdjęcia niestety zostały zrobione po pływaniu i podsuszeniu włosów chłodnym nawiewem z jonizacją, w bardzo upalny dzień, dlatego były lekko spuszone. Po dotarciu do domu włosy obficie popsikałam jakąś robioną mgiełką i delikatnie ugniotłam, dlatego trochę się pofalowały.

Przyrost:
- pasemko kontrolne 1cm (40cm)
- całość 0cm; (75,5cm)
- obwód kucyka 7,8 cm!!!
Niepokoi mnie minimalny przyrost włosów pomimo spożywania codziennie siemienia lnianego i pokrzywy, a teraz dodatkowo magnezu i witaminy B6. Obawiam się, że włosy osiągnęły graniczną długość i nigdy nie zapuszczę ich do wymarzonej długości (do kości biodrowych).
Za to nie mogłam uwierzyć, że obwód kucyka wręcz się zwiększył :D. Kilka razy mierzyłam, ściskałam miarkę maksymalnie. Myślę, że w czasie wypadania utraciłam głównie najdłuższe i najstarsze włosy, a młode urosły i wpłynęły dodatnio na obwód.

Kosmetyki, które używałam w ostatnim miesiącu:

Szampon na co dzień:
- szampon na łopianowym propolisie Babuszki Agafji 
- Babydream
- drugie mycie czasami wykonywałam odżywką Mrs Potters z aloesem i jedwaiem

Szampon oczyszczający:
- Eva natura tataro-chmielowy; peeling cukrowy co 2 tygodnie

Odżywki d/s:
- Mrs Potters z aloesem i jedwabiem 

Odzywki b/s:
- Nivea, Flexible curls, balsam do loków

Maski:
- Kallos chocolate (1 raz) (recenzja TUTAJ)
- Kallos banana
- Isana oil care; w tym kremowanie na żel lniany

Serum do końcówek:
- wygładzające serum Evlseve 

Oleje:
- Isana, balsam kakaowy (recenzja TUTAJ)
- masło babassu (mój obecny hit)

Wcierki:
- Placenta Mil Mil

Płukanki:
- brak

Suplementy:
- pokrzywa (codziennie od 11.05)
- len mielony (codziennie od 11.05)
- magnez z witaminą B6 (od jakichś 2 tygodni)

sobota, 4 lipca 2015

Recenzja (38) - Kallos Chocolate, regenerująca maska czekoladowa

Cześć :)
Dzisiaj recenzja dość znanej i raczej lubianej maseczki Kallos Chocolate.

Opis producenta: Czekoladowa maska Kallos do suchych, łamiących się włosów.Specjalna formuła zawierająca ekstrakt kakao, keratynę, proteinę mleczną i pantenol dogłębnie regeneruje włosy, pielęgnuje i chroni łamiące się włókna włosów. Dzięki zawartości aktywnych składników włosy stają się wspaniale lśniące, jedwabiste i łatwe w obsłudze.

Opakowanie: ogromny, litrowy, plastikowy słój, z którego bez problemu wydobywamy produkt. Osobiście miałam zawsze problem żeby go otworzyć pod prysznicem – musiałam najpierw wytrzeć ręce. Grafika dość neutralna, nawiązująca do zawartości.

Zapach: bardziej przypomina kakao niż czekoladę, jest trochę chemiczny, ale przyjemny. Nie utrzymuje się na włosach po spłukaniu maski.


Działanie: Maseczkę kupiłam jeszcze w październiku lub na początku listopada, czyli miałam naprawdę mnóstwo czasu na jej dogłębne przetestowanie. Na początku byłam całkiem zadowolona z maski, ponieważ dzięki proteinom nabierały objętości i sztywności, którą bardzo lubię i o dziwo wtedy nie powodowała dużego puchu. Z tego co czytam na moim blogu był to okres, kiedy moje włosy przyjmowały dobrze praktycznie każdą ilość protein. Poza tym często do maseczki dodawałam inne półprodukty, co też mogło mieć wpływ na jej dobre działanie. Jednak bardzo szybko maska zaczęła działać podobnie do Kallosa Latte – włosy co prawda były po umyciu miękkie w dotyku, ale równocześnie były spuszone, latały we wszystkie strony i stawały się też matowe. Wyglądały po prostu źle. Nie wiem czy to wina akurat protein, ponieważ praktycznie zawsze olejowałam włosy przed myciem, a poza tym zdarzyło mi się po tej maseczce użyć płukanki z L-cysteiną i włosy dobrze na nią zareagowały – gdyby czekoladowy kallos przeproteinował mi włosy, po l-cysteinie powinnam wyglądać jakby trafił mi we włosy piorun. Podejrzewam, że któregoś ze składników maseczki moje włosy nie tolerują, ale nie doszłam jeszcze do tego, który z nich jest winowajcą.

Skład:
Aqua – woda
Cetearyl alcohol – alkohol cetearylowy, emolient, stabilizacja emulsji
Cetrimonium chloride – konserwant, antybakteryjny, ułatwia mycie i rozczesywanie
Propylene glycol – glikol propylenowy (humektant, rozpuszczalnik, może podrażniać)
Hydrogenated polyisobutene – emolient, działa kondycjonująco
Parfum – zapach
Cyclopentasiloxane – silikon lotny, nie obciąża włosów, daje uczucie jedwabistości włosów
Dimethiconol –  łatwo zmywalny silikon, zapobiega odparowywaniu wody
Panthenol – panteol (substancja łagodząca, precursor witaminy B5)
Theobroma cacao extract – wyciąg z ziarna kakaowca właściwego
Hydrolyzed keratin – hydrolizowana keratyna, uzupełnia składniki budujące włosy, wzmacnia je, regeneruje, dodaje objętości; działa antystatycznie, nawilżająco, filmotwórczo
Hydrolyzed milk protein – hydrolizat protein mleka, substancja filmotwórcza, odpowiedzialna za utrzymywanie wody, dzięki czemu nawilża, wygładza, zmiękcza i kondycjonuje; antystatyk, zmniejsza elektryzowanie włosów
Citric acid – kwas cytrynowy, wspomaga działanie innych składników aktywnych, regulator pH
Benzyl alcohol – konserwant pochodzenia chemicznego, zapach
methylchloroisothiazolinone – konserwant, może wywoływać alergie i wpływać na układ nerwowy
methylisothiazolinone - konserwant, może wywoływać alergie i wpływać na układ nerwowy

Przed zapachem znajdziemy dwa emolienty i humektant, po zapachu panthenol, 2 proteiny, wyciąg z kakaowca oraz na końcu 2 brzydkie konserwanty. Nie jest źle. Maseczka w teorii powinna się u mnie sprawdzić, ponieważ ma dużo emolientów a ilość protein jest niewielka.

Wydajność: Obecnie wydajność tej maski mnie przeraża. Jest bardzo gęsta, lekko śliska, konsystencję ma naprawdę bardzo fajną, ale wciąż mam jej jakąś 1/4 a nie mam w zwyczaju wyrzucania kosmetyków… Maskę mam już co najmniej 8 miesięcy.

Cena i dostępność: Ostatnio polepszyła się dostępność odkąd Kallosy pojawiły się w Hebe. W mniejszych miejscowościach raczej trzeba zdać się na allegro. Cena oczywiście jak wszystkich Kallosów bardzo przystępna, bo za litr zapłacimy 10zł, a czasem w promocji nawet kilka złotych mniej.

Podsumowanie: Kolejny produkt, który u większości się sprawdza u mnie okazał się niewypałem ;). Ja do tej maski na pewno nie wrócę. Resztę próbuję zużyć do golenia nóg.