Ze względu na to, że dawno włosy nie dostały porządnej dawki protein, postanowiłam pierwszą maseczkę wykonać nawilżająco-proteinową, a drugą emolientową.
Odżywianie przed myciem:
- Isana, kakaowy krem do ciała na noc
Mycie:
- szampon Schwarzkopf, Gliss Kur oil nutrive 2x
Odżywianie po myciu:
- 1 maseczka: Mrs Potters z aloesem i jedwabiem wymieszany z łyżką żelu lnianego, 1ml mleczka pszczelego w glicerynie, 10 kroplami keratyny, 10 kroplami kolagenu i ziarnkiem mocznika; na ok. 15 min.
- 2 maseczka: łyżka kallosa banana z ok. pół łyżeczki masła babassu; na ok. 15min.
- płukanka octowa
- Elseve, serum wygładzające
światło dzienne, z lampą |
światło dzienne, bez lampy |
Efekty: niestety przeczuwałam, że włosy zniosą to źle. Póki co wydaje mi się, że głównym winowajcą jest tutaj żel lniany, za którym moje włosy nie przepadają, ale do tej pory nie dodawałam go do maski i chciałam spróbować jak sprawdzi się w takiej wersji. Ogólnie pierwszy raz od dawna miałam mały problem z rozczesaniem włosów. Po wyschnięciu włosy dzięki proteinom nabrały objętości i sztywności, ale są też trochę "tępe" i matowe, lekko spuszone, chociaż w dotyku przyjemne i miękkie.
Śliczne kręciołki! ;)
OdpowiedzUsuń