Opakowanie: małe, wygodne, plastikowe opakowanie. Dużo
łatwiej się je odkręca niż te wielkie litrowe słoje. Ostra pomarańczowa
kolorystyka przykuwa uwagę. Niestety z tego co pamiętam słoiczek nie posiadał
żadnej zabezpieczającej folii.
Działanie: szczerze mówiąc polowałam na Kallosa Blueberry
lub Cherry, jednak ich wydanie jedynie w litrowych opakowaniach mnie
zniechęciło. Sięgnęłam więc po wersję Color w małym słoiczku 275ml. Maseczka
przyjemnie mnie zaskoczyła swoim działaniem. Solo nałożona nawet na kilka minut
pięknie wygładzała i dociążała włosy nie zabierając ich objętości. Delikatnie
też podkreślała skręt fal. Włosy były miękkie i nawilżone. Efekt jest widoczny
tylko do następnego mycia.
Produkt dobrze nadaje się do tuningowania ze względu na dość
gęstą konsystencję. Efekty jakie uzyskałam z półproduktami były różne, w
zależności czego użyłam.
Skład:
Aqua - woda
Cetearyl alcohol
– alkohol cetearylowy, emolient, stabilizacja emulsji
Cetrimonium
chloride – konserwant, antybakteryjny, ułatwia mycie i rozczesywanie
Linum usitatissimum
seed oil – olej z lnu zwyczajnego, zawiera witaminę E, działa
przeciwzapalnie, regenerująco, przeciwstarzeniowo
Citric acid
– kwas cytrynowy, wspomaga działanie innych składników aktywnych,
regulator pH
Benzophenone-3 – filtr przeciwsłoneczny pochodzenia
chemicznego, może wywołać alergie
Parfum –
zapach
Benzyl alcohol – konserwant pochodzenia chemicznego, zapach
methylchloroisothiazolinone –
konserwant, może wywoływać alergie i wpływać na układ nerwowy
methylisothiazolinone -
konserwant, może wywoływać alergie i wpływać na układ nerwowy
Jak zawsze w Kallosach bardzo krótki skład. Przed zapachem
emolient, olej lniany oraz filtr przeciwsłoneczny, po zapachu dwa brzydkie
konserwanty… ale produktu nie nakładam na skórę więc aż tak bardzo mi nie
przeszkadzają.
Wydajność: zaskakująco duża. Produkt ma dość gęstą, lekko
żelową konsystencję. Maski używałam przez 2,5 miesiąca, zwykle raz w tygodniu,
czasem dwa. Starczyła więc na około 12-15 użyć.
Według mnie to dość dużo jak na
małe opakowanie i moja skłonność do nakładania sporej ilości kosmetyków.
Cena i dostępność: 6zł za małe opakowanie lub kilkanaście za
litrowe, czyli tak naprawdę grosze. Produkt dostępny w drogeriach Hebe, być
może w Jaśminie.
Podsumowanie: Maseczka sprawdziła się u mnie bardzo dobrze,
być może wrócę do niej latem ze względu na zawarty filtr przeciwsłoneczny. Nie
stała się jednak moim hitem ze względu na koszmary zapach i efekt raczej od
mycia do mycia.
Miałyście tego Kallosa? :)
Nie znam tego Kallosa. Od nich miałam jedynie maskę z Algami bo siostra mi odłożyla ze swojego wielkiego opakowania. Całkiem fajnie się spisywała :)
OdpowiedzUsuńO tej wesrji nie miałam.
OdpowiedzUsuńtego kallosa nie mialam, efekt wygladzenia brzmi kuszczaco, bo tego wlasnie szukam a z tak krotkim skladem nadaje sie rowniez do polproduktow, jak spotkam to pewnie wrzuce do koszyka ;)
OdpowiedzUsuńehh no i mnie przkonałaś, przechodząc obok Hebe musiałam ją kupić ;d będzie testowanie !
UsuńMiłego testowania ;)
UsuńLubię maski Kallos, tej jeszcze nie miałam, ale może kiedyś wypróbuję. Ta mała pojemność jest zachęcająca :)
OdpowiedzUsuńMiałam :) Bardzo lubię tę wersję Kallosa. Wrócę do tej maski latem.
OdpowiedzUsuńBardzo lubię Kallosy a tego jeszcze nie miałam, teraz mam bananową ;)
OdpowiedzUsuńPo nie udanej próbie z Kallosem jakoś mnie do nich nie ciągnie :D A może to błąd.
OdpowiedzUsuń