sobota, 23 listopada 2013

Recenzja XVII: Alterra, szampon nawilżający do włosów suchych i zniszczonych `Granat i aloes`

Opakowanie: dość mała, poręczna buteleczka. Dozownik działa jak powinien – nie grozi nam wylanie połowy zawartości za jednym razem. Grafika jak dla mnie neutralna – ani nie zachwyca, ani nie denerwuje. Ach, i zapomniałabym: z tyłu napisy po polsku są na papierowej naklejce, która oczywiście dość szybko "znika" podczas użytkowania.

Zapach: Przyjemny, słodki, owocowy, ale trochę chemiczny. Nie zostaje na włosach.

Działanie: Jest to drugi szampon z serii Alterry, którego użyłam. Wcześniej miałam ten z makadamią i figą, o którym pisałam TUTAJ. Według mnie wersja z granatem jest lepsza. Włosy mniej się plątały i były mniej wysuszone niż po makadamii. Ale może to być też efekt tego, że moje włosy są już zdrowsze. Jest też bardziej wydajny , bo starczył mi na półtora miesiąca. Nie podrażnił, dobrze mył i zmywał oleje. Pieni się średnio i praktycznie zawsze przy myciu musiałam go trochę dokładać.
Niestety ten szampon ma jedną wadę, tak samo jak ten z makadamią – włosy bardzo szybko klapną.

Skład:
aqua – woda
lauryl glucoside – łagodna substancja pianotwórcza, osłabia drażniące działanie szamponu
sodium coco – sulfate – substancja myjąca, podobno działa podobnie do SLES, ma tylko inne pochodzenie
cocamidopropyl betaine – substancja myjąca, łagodzi działanie SLES
glycerin gliceryna (humektant)
lauroyl sarcosine – naturalny środek myjący
punica granatum fruit extract * - ekstrakt z owoców granatu
aloe barbadensis leaf juice – sok z aloesu
acacia farnesiana flower extract – ekstrakt z kwiatów akacji farnesa
hydroxypropyl guar hydroxypropyltrimonium chloride – antystatyk, ułatwia rozczesywanie, zapobiega elektryzowaniu, nadaje włosom miękkość
alcohol* - alkohol (rozpuszczalnik, konserwant)
parfum** - zapach
linalool – zapach konwalii
limonene** - zapach cytryny
geraniol** - zapach pelargonii
citronellol** - zapach
citral** - zapach

* Surowce pochodzące z uprawy kontrolowanej biologicznie.
** Naturalne olejki eteryczne.

Raczej nic, czego mogłabym się czepić tu nie ma. Alkohol zastępuje nam tutaj konserwanty.

Wydajność: Jak już pisałam, używałam go około 1,5 miesiąca, więc nie jest tak źle, ale rewelacyjnie też nie. Konsystencja jest żelowa, gęstsza niż w wersji z makadamią.

Cena i dostępność: około 9 zł, tylko w Rossmannach. Trochę słabo, więc polecam poczekać na promocje, które są dość częste. Wtedy można kupić go za około 6zł. 

Podsumowanie: Szampon jest całkiem niezły, ale raczej do niego nie wrócę, ponieważ efekt oklapniętych włosów strasznie mnie denerwuje i wciąż szukam szamponu, który sobie z tym poradzi.

piątek, 15 listopada 2013

50 faktów o mnie

Dzisiaj bardzo niewłosowy post :) Widziałam parę takich na blogach i przyznam, że bardzo lubię je czytać. Mam nadzieję, że Wy także. Zapraszam ;)

  1. Mam 20 lat. Urodziny obchodzę 27 sierpnia.
  2. Jestem obecnie na 2 roku Architektury na Politechnice Wrocławskiej :) Studia są dla mnie równocześnie bardzo pasjonujące, ale wymagające.
  3. W podstawówce bardzo chciałam iść na ASP :) i dobrze, że tego nie zrobiłam, bo zajęcia z malarstwa są dla mnie katorgą. W gimnazjum mi przeszło i myślałam o psychologii. Ostatecznie jednak najlepiej szły mi przedmioty ścisłe, więc papiery złożyłam na architekturę i budownictwo.
  4. Pochodzę z Ziemi Kłodzkiej, ale już piąty rok mieszkam we Wrocławiu (czyli od czasów liceum ).
  5. Jestem koniarą – zaczęłam jeździć ponad osiem lat temu. Niestety jeżdżę głównie w wakacje.
  6. Nienawidzę chałwy i marcepanu.
  7. Ku zaskoczeniu (i zazdrości :D) wielu koleżanek – nienawidzę makaronu! Jeśli zjem, to ewentualnie w zupie :)
  8. Nigdy nie słodzę napoi. Nawet herbaty owocowej albo z cytryną.
  9. Jestem nocnym markiem. Poranne wstawanie to koszmar, budziki poustawiane co 5 minut przez godzinę (albo więcej). Wyłączam je już przez sen. Paradoksalnie plan zajęć zawsze ustawiam sobie na jak najwcześniej – wolę się przemęczyć, ale skończyć wcześnie.
  10. Nie przepadam za dziećmi i jak na razie w ogóle nie wyobrażam sobie siebie w roli matki. Zupełnie nie potrafię się z nimi obchodzić i wręcz unikam tego.
  11. Za to kocham zwierzaki i po studiach marzy mi się własny konik :).
  12. Uwielbiam książki, ale czytam je niesamowicie wolno. Najbardziej lubię fantasy, psychologiczne, kryminały.
  13. Mam alergię na kurz, trawę, sierści zwierząt. Ciągle mam przytkany nos :(.
  14. Lubię sprzątać :) ale nie jestem pedantką.
  15. Kiedyś miałam takie łaskotki, że nienawidziłam masażu pleców :D. Na szczęście mi przeszło i teraz go uwielbiam.
  16. W ogóle nie umiem śpiewać.
  17. Jest masa rzeczy, których się boję. Boję się wody (a właściwie zanurzenia w niej głowy, od razu wydaje mi się, że woda napływa mi do nosa :D). Walczę z tym i zapisałam się na naukę pływania :). Czasami boję się być sama w domu. Nigdy nie obejrzałabym sama horroru. Boję się wystąpień publicznych – cała się trzęsę, cały wykuty na blachę tekst wylatuje mi z głowy.
  18. Za to nie boję się pająków i chętnie biorę je na dłonie.
  19. Wychowałam się na wsi.
  20. W szkole podstawowej i gimnazjum nie byłam lubiana przez rówieśników. Byłam nieśmiała i dobrze się uczyłam – znakomity kozioł ofiarny.
  21. Mam w sobie coś z perfekcjonisty – kiedy już się za coś zabieram, chcę zrobić to najlepiej jak potrafię. Jeśli mam zrobić coś niedokładnie – wolę w ogóle tego nie robić.
  22. Niestety bardzo przejmuję się krytyką i opinią innych.
  23. Od piątej klasy podstawówki słucham głównie muzyki rockowej i metalu, chociaż zdarza mi się słuchać też innej muzyki.
  24. Z filmów najczęściej wybieram dramaty, psychologiczne, thrillery. Nie przepadam za komediami.
  25. Nie mam telewizji i nie lubię jej oglądać. Nawet kiedy wracam do rodzinnego domu rzadko zdarza mi się coś obejrzeć.
  26. Zazwyczaj planuję na dany dzień za dużo rzeczy a później jestem na siebie zła, że plan jak zwykle nie wypalił :).
  27. Nie wyobrażam sobie życia bez terminarza. Mam go zawsze przy sobie.
  28. Nie jestem uzależniona od komórki. Często po zajęciach zapominam, że jest wyciszona i znajomi denerwują się na mnie, że nie mogą się dodzwonić :). Mój telefon jest dość stary, ale w ogóle mi to nie przeszkadza – dzwoni, pisze smsy, ma budzik i tyle mi wystarczy :).
  29. Czasami mam takie okresy, kiedy wzrusza mnie dosłownie wszystko.
  30. Nigdy nie zemdlałam ani nie miałam nic złamanego (odpukać :))
  31. Nie oglądam żadnego serialu.
  32. Kiedyś bardzo dużo grałam w gry komputerowe. Uwielbiałam World of Warcraft i Age of Empires. Teraz rzadko mam na to czas.
  33. Nie interesuje mnie związek z facetem w moim wieku lub niewiele starszym.
  34. W wyglądzie najbardziej lubię swoje nogi i paznokcie (gdyby się nie łamały byłyby idealne). No i włosy, chociaż wiem, że mają predyspozycje na więcej. Za to nie lubię oczu – są małe, otoczone krótkimi, jasnymi, prostymi rzęsami :(
  35. Uwielbiam malować paznokcie. Pamiętam, ze w gimnazjum przez miesiąc codziennie malowałam je na inny kolor (albo kolory), robiłam różne paski i kombinacje. Domyślacie się jak to odbiło się na ich stanie...
  36. Posiadam prostownicę, którą ostatnio użyłam w pierwszej liceum :). Kupiłam ją w gimnazjum, ale katowanie nią włosów dość szybko mi się znudziło, więc nie zniszczyłam nią bardzo włosów. Kusi mnie żeby zobaczyć jak będą wyglądały wyprostowane, ale jakoś nie mogę się zabrać.
  37. Prawie nigdy w siebie nie wierzę. Ba, zauważyłam, że kiedy czuję pewność, że coś wyjdzie, to nie wychodzi.
  38. Mam 170 cm wzrostu i ważę ok. 60 kg.
  39. Mam dwie starsze siostry. Zawsze marzył mi się starszy brat.
  40. Mam prawo jazdy i podobno całkiem nieźle prowadzę.
  41. Bardzo rzadko podróżuję. Niby chciałabym gdzieś jechać, ale kiedy przychodzi do załatwiania spraw z tym związanych wszystkiego mi się odechciewa.
  42. Nigdy nie leciałam samolotem.
  43. Bardzo słabo gotuję, ale obiecałam sobie, że raz w tygodniu będę próbowała ugotować coś ambitniejszego.
  44. Jestem krótkowidzem, ale na szczęście nie mam dużej wady wzroku.
  45. Prawie nigdy nie mam problemów z zaśnięciem. Zasypiam niesamowicie szybko. Niestety również po wyłączeniu kolejnego budzika...
  46. Mam lekki lek wysokości, ale potrafię go w miarę opanować.
  47. Nie przepadam za pracą zespołową. Wolę coś zrobić sama – dłużej, ale po swojemu.
  48. Zawsze mam masę zaplanowanych rzeczy do zrobienia. Nie wiem co to znaczy nudzić się.
  49. Na zakupy najbardziej lubię chodzić sama i najlepiej rano w dzień roboczy, z dużymi słuchawkami na uszach – zero tłumów i upierdliwych ekspedientek. Jeśli będę czegoś potrzebowała – sama je o to zapytam.
  50. W szkole uwielbiałam matematykę. To też był jeden z planów awaryjnych na studia :).

niedziela, 10 listopada 2013

Recenzja XVI: Bingospa, maska do włosów `Masło Shea i pięć alg`

Ostatnio prawie wszystkie recenzje dotyczyły kosmetyków, które świetnie się u mnie sprawdziły. Dlatego dziś dla odmiany maska, która nie do końca przypadła mi do gustu. Zapraszam :)

Opakowanie: Spory, 500 ml plastikowy słoik – najwygodniejsze opakowanie dla gęstej maski. Pod zakrętką znajduje się przezroczysty, plastikowy krążek, który mnie osobiście denerwuje. Minus za brak folii – każdy w sklepie mógł naszą maskę pomacać paluszkami...

Grafika mi się nie podoba. Taka nijaka. No, ale od patrzenia kondycja włosów mi się nie poprawi, więc nie jest to przecież takie ważne :).


Zapach: Ciężko mi określić, jak to pachnie. Na początku po odkręceniu słoika zawiodłam się, bo w ogóle mi się nie podobał, był taki duszący i chemiczny. Po użyciu i spłukaniu utrzymywał się na włosach długo (nawet do następnego mycia), ale wtedy zaczął mi się podobać :D. Na pewno nie wszystkim przypadnie do gustu.

Działanie: W internecie jest jakiś szał na tę maskę, dlatego się na nią skusiłam. Niestety – u siebie żadnych cudów nie zaobserwowałam... Niby ułatwia rozczesywanie, ale tylko trochę, niby nawilża i eliminuje puszenie, ale nie do końca... Maska nadawała włosom objętości, ale to dlatego, że pozostawały delikatnie spuszone. Jedyny plus jaki zauważyłam to to, że fale były po niej bardziej zdefiniowane, lepiej się układały. 
Nałożona na chwilkę nie robi praktycznie nic, dopiero po zastosowaniu pod czepkiem na 20-30 minut zaczyna działać.

Skład:
aqua – woda
cetyl alcohol – alkohol cetylowy, emolient, działa natłuszczająco i wygładzająco, a także stabilizuje emulsję
stearamidopropyl dimethylamine – naturalna odżywka z oleju rzepakowego, poprawia kondycję włosów i skóry głowy, ułatwia rozczesywanie; antystatyk
ceteareth-20 – emulgator, nie należy nakładać go na podrażnioną skórę!
cetearyl alcohol - Alkohol cetearylowy, emolient, stabilizacja emulsji
butyrospermum parkii (shea butter) fruit – masło shea
glycerin - gliceryna (humektant)
aqua – woda (znów?)
Fucus Vesiculosus Extract - ekstrakt z morszczynu pęcherzykowatego
Enteromorpha Compressa Extract - ekstrakt z alg zielenic
Porphyra Umbilicalis Extract - wyciąg z czerwonych alg morskich
Undaria Pinnatifida Extract - ekstrakt z algi Wakame
Lithothamnium calcareum extract - ekstrakt ze skalinka ostrogowatego (czerwona alga)
parfum - zapach
citric acid - kwas cytrynowy, wspomaga działanie innych składników aktywnych, regulator pH 
DMDM hydratoin – konserwant, może uwalniać formaldehyd podrażniający wrażliwą skórę. Nie należy używać w okresie ciąży i karmienia piersią
methyl paraben – konserwant, hamuje rozwój bakterii, skłądnik zaburzający gospodarkę hormonalną!
sodium benzoate – konserwant, hamuje rozwój bakterii, może wywołać alergie
ethyl paraben – konserwant pochodzenia chemicznego, może wywołać alergie

Skład z jednej strony dobry i treściwy – rzeczywiście jest tu masło shea i ekstrakty z 5 alg – z drugiej mamy kilka brzydkich konserwantów. Nie radzę nakładać na skalp, szczególnie wrażliwcom.

Wydajność: Maska jest gęsta i nie trzeba nakładać jej nie wiadomo ile, żeby „poczuć” ją na włosach. Starczyła mi praktycznie na całe wakacje, czyli jakieś 2,5 miesiąca stosowania z różną częstotliwością – czasem raz na tydzień, czasem co drugi dzień. Wydajność jest więc bardzo w porządku

Cena i dostępność: Do tej pory stacjonarnie widziałam ją tylko w Auchan. Na pewno można kupić ją oczywiście przez internet. Z dostępnością jest więc słabiutko, ale za to kosztuje naprawdę niewiele, bo zapłaciłam 7,50 :).

Podsumowanie: Dla mnie maska jest zdecydowanie zbyt lekka, jednak mimo wszystko polecam ją spróbować – przeglądając recenzję na jej temat trudno było mi znaleźć jakąś negatywną. Wielu osobom odpowiada, więc jest duża szansa, że wam też. Ja niestety mam chyba jakiegoś pecha do ogólnie lubianych kosmetyków, bo balsam Mrs' Potters też się u mnie nie sprawdził, a masa osób wychwala go pod niebiosa :D

Myślę, że za jakiś czas, kiedy włosy będą w jeszcze lepszym stanie, mogłabym dać jej drugą szansę.

niedziela, 3 listopada 2013

Aktualizacja listopad + relacja z laminowania żelatyną

Nie wiem jak Wy, ale ja z moich włosów przez ostatni miesiąc byłam bardzo zadowolona :) Nie dopadło ich jesienne wypadanie (odpukać!), trochę mniej się puszyły niż zwykle, dobrze się układały. Bardzo cieszy mnie także fakt, że po raz pierwszy od lat nie mam problemów z rozczesaniem włosów po umyciu. Trzeba było prawie roku włosomaniactwa, żeby przednie kosmyki włosów, które zawsze po myciu stawały się suchymi kołtunami, stały się gładkie i nawilżone. Właściwie mogłabym już nawet czesać włosy po całkowitym wyschnięciu :) W dodatku zauważyłam, że nie muszę kłaść już na włosy tak dużo odżywki - mniejsza ilość im wystarcza.
Po tragedii związanej z jedwabiem Joanny zakupiłam serum CHI, dzielnie go używam, związuję włosy na noc i kiedy wychodzę na dwór. Końcówki całkiem nieźle sobie radzą, co jakiś czas sięgam po nożyczki i obcinam pojedyncze zniszczone. Niesamowicie wciąga mnie to zajęcie :D.
Mam wrażenie, że włosy nie urosły ani odrobinę. Nic dziwnego - nie brałam żadnych suplementów ani ziół i niezbyt dobrze się odżywiałam... W tym miesiącu już na pewno wrócę do skrzypokrzywy, którą moje włosy kochają.
Październik był także miesiącem własnoręcznie robionych mgiełek z półproduktów, od których się wręcz uzależniłam :). Zawsze mogę na nie liczyć, kiedy włosy zaczynają się puszyć i nadają się idealnie do porannej reanimacji fal. Moim hitem stała się mgiełka z rozcieńczonego w wodzie balsamu do loków z dodatkiem półproduktów. Po co rano moczyć włosy a później kłaść na to balsam, skoro wystarczy popsikać je kilkanaście razy i gotowe? :)

W końcu także udało mi się zrobić drugie podejście do laminowania żelatyną. Pierwszy raz robiłam to w marcu i nie byłam zadowolona z efektów. Żelatyna nie rozpuściła się do końca i miałam wszędzie pełno galaretkowych glutów. Tym razem dobrze ją rozpuściłam, zmieszałam, tak jak w marcu, z Kallosem Latte, ale dodałam też kroplę olejku Lady Spa oraz trochę odżywki Garnier Fructis goodbye damage. Nałożyłam czepek, podgrzałam ciepłym powietrzem z suszarki, owinęłam grubym ręcznikiem. Po godzinie wszystko spłukałam i od razu poczułam niesamowitą gładkość i miękkość. Po wyschnięciu włosy trochę fruwały na wszystkie strony (pewnie za sprawą protein), ale paradoksalnie nie były suche. Dodatkowo bardziej lśniły, były lejące. Niestety wizualnie zrobiło się ich odrobinę mniej, ale wszystko wróciło do normy po następnym myciu. Nie zauważyłam wpływu na skręt fal. Tak czy siak jestem zadowolona z zabiegu i na pewno powtórzę, ale z inna maską/ odżywką. Latte się u mnie średnio sprawdza.

Dość gadania, przejdźmy do zdjęć oraz produktów, które ostatnio używałam:
Zdjęcia robione dziś rano po reanimacji mgiełką:


Szampony na co dzień:
- Alterra granat i aloes
- Alterra papaja i bambus

Odżywki d/s:
- Isana, odżywka do włosów farbowanych (recenzja TUTAJ)
- Artiste, odżywka intensywnie regenerująca
- Garnier Fructis, odżywka goodbye damage

Odżywki b/s:
- balsam do loków Nivea flexible curls
- balsam Pantene do loków
- kropla olejku arganowego z LadySpa (świetny przeciw puszeniu się włosów) (recenzja TUTAJ)

Maski:
- Kallos Latte

Wcierki:
- Seboravit (bardzo nieregularnie)

Mgiełki:
- różnego rodzaju mgiełki z półproduktów

Serum do końcówek:
- jedwab CHI (recenzja TUTAJ)

Oleje:
- Isana, balsam kakaowy do ciała

Inne:
- puder Babydream jako suchy szampon (1 raz)
- laminowanie żelatyną (1 raz)

Na koniec zdjęcie robione wczoraj wieczorem, zaraz po wyschnięciu włosów, "puszczone w dół". Niestety po nocy skręt nigdy nie jest już taki ;).