sobota, 19 grudnia 2015

Zużycia październik-listopad-grudzień

Kończy się rok, czas na kończenie wszystkich niedokończonych spraw. W tym na opróżnienie szafy z zalegających pustych opakowań :). Zapraszam na ostatnie w tym roku denko.

1) Nivea flexible curls, krem do loków – kupiłam go już dawno, stracił termin ważności zanim zdążyłam zużyć. Jego działanie nie było dla mnie do końca zadowalające – co prawda podkreślał fale, ale czasami puszył lekko włosy (ma w składzie aloes), a na drugi dzień stawały się tępe w dotyku. Nie kupię ponownie.

2) olej rycynowy – do olejku do OCM, już kupiłam.

3) trochę przeterminowanej kolorówki nieznanych marek – wyrzuciłam przy okazji porządków w rodzinnym domu.


4) Facelle, płyn do higieny intymnej sensitive – używam do mycia całego ciała, czasem do twarzy. Już kupiłam.

5) Garnier fructis, odżywka do włosów goodbye damage – bardzo dobra odżywka emolientowa, jej recenzję napisałam TUTAJ. Kupię ponownie.

6) Cepan, maść na blizny – dobra i tania, skuteczna przy dłuższym stosowaniu. Kupię.

7) Lovely, tusz do rzęs curling pump up mascara – przy pierwszym podejściu byłam z niej zadowolona, jednak szybko zaczęła się osypywać. Kupiłam następną i osypywała się od samego początku. Nie kupię ponownie.

8) mocznik – półprodukt, który jakichś rewelacji na moich włosach nie robi, ale musiałabym mu się dokładniej przyjrzeć. Nie wiem czy kupię ponownie.

9) AA, podkład matująco-wygładzający MATT – całkiem dobry i tani podkład. Dobrze kryje, nie zostawia smug. Poleciłam koleżance i również była z niego zadowolona. Niestety jednak dość słabo matuje. Być może sprawdziłby się u mnie obecnie, w chłodniejsze miesiące. Nie wiem czy kupię ponownie.

10) Sally Hansen, top coat insta dri – całkiem fajny produkt, co prawda przedłużał trwałość lakierów tylko do jakichś 3 dni u mnie, ale uwielbiałam go za to jak szybko wysychały po nim lakiery i że pozwolił uratować kilka, które schły naprawdę wolno, przez co używanie ich było prawie niemożliwe. Szkoda, że po jakichś 8 miesiącach bardzo zgęstniał i musiałam resztkę wyrzucić. Mimo to myślę, że kupię ponownie.

11) naturalny olej makadamia – dobry, ale niezachwycający. Pisałam o nim TUTAJ. Nie wiem czy kupię ponownie.

12) L’biotica, regenerujący krem do rzęs na noc – całkiem dobry i tani produkt. Co prawda nie wyrosły mi po nim długie rzęsy jak po stymulatorach wzrostu, jednak wydaje mi się, że odrobinę się wydłużyły, były miękkie, nawilżone, nie wypadały. Odrobinę ściemniały w trakcie używania, ponieważ zawiera w składzie olej rycynowy. Być może kupię ponownie.

13) Tołpa, matujący krem korygujący – do matujących kremów Tołpy na pewno wrócę latem. 

14) Marion, 14-dniowa kuracja wzmacniająca – wcierka, która pomogła mi latem, niestety nie poradziła sobie z jesiennym wypadaniem (recenzja TUTAJ). Nie wiem czy kupię ponownie.

15) BeBeauty, odżywczy krem do ciała z olejkami – tani, z całkiem dobrym składem, wystarczająco nawilżający dla mojej skóry. Nie wiem czy kupię go ponownie ze względu na przeciętny zapach i irytującą konsystencję (gęsta, trochę jak krem Nivea, ciężka do rozsmarowania i wolno wchłaniająca się).

16) Kallos Color – chyba najlepszy Kallos jakiego używałam, recenzja TUTAJ. Kupię ponownie latem ze względu na filtry UV.

17) Beauty, krem regenerujący do rąk z Auchan – całkiem dobry, jednak nie lepszy od Isany, która jest o połowę tańsza. Nie kupię ponownie.

18) Isana, krem do rąk z 5% zawartością mocznika – mój ulubieniec. Już kupiłam.


19) Sesa, krem przeciwłupieżowy – produkt, który kupiłam za 3zł ze względu na krótki termin ważności. Z tego też powodu zużyłam go błyskawicznie. Miałam nadzieję, że pomoże mi z przetłuszczającymi się ostatnio włosami, jednak nic takiego nie zrobił. Ciężko powiedzieć, czy przy dłuższym stosowaniu by coś zmienił. Nie wiem czy kupię ponownie. 

Miałyście któreś z tych kosmetyków? ;)

niedziela, 13 grudnia 2015

Niedziela dla włosów (25): Biovax Orchid

Co zrobiłam:

Odżywianie przed myciem:
- na skalp krem przeciwłupieżowy Sesa na ok 1,5h

Mycie:
- mycie : Lavera, szampon do wrażliwej skóry głowy

Odżywianie po myciu:
- maseczka Biovax Orchid na około 20 minut pod czepek i ręcznik
- po zmyciu serum wygładzające Elseve na długość
- dwie krople olejku z czarnuszki siewnej na długość

Niestety było już zbyt ciemno na dworze, dlatego musiałam włączyć w pokoju światło. Jedno zdjęcie wykonałam z fleszem, drugie bez:

Kiedy pierwszy raz użyłam tej maseczki uzyskałam efekt baaardzo wygładzonych włosów. Liczyłam na to, że i tym razem tak się stanie, jednak włosy odrobinę się spuszyły co widać na zdjęciu po prawej - za kilka godzin pewnie się wygładzą. Poza tym włosy są dość miękkie w dotyku, ale rewelacji nie ma. Nie miałam problemu z rozczesaniem włosów. Skręt jest całkiem ładny.
Być może na efekt końcowy miał wpływ fakt, że po umyciu włosów sprzątałam z rozpuszczonymi włosami - przez co przebywały one w bardzo wilgotnych warunkach i mogły się spuszyć (tak samo jak w deszczową pogodę gdy wychodzimy na dwór).

A jak Wasze niedzielne pielęgnacje? ;)


środa, 9 grudnia 2015

Recenzja 52: Kallos color

Opakowanie: małe, wygodne, plastikowe opakowanie. Dużo łatwiej się je odkręca niż te wielkie litrowe słoje. Ostra pomarańczowa kolorystyka przykuwa uwagę. Niestety z tego co pamiętam słoiczek nie posiadał żadnej zabezpieczającej folii.

Zapach: chyba najsłabszy punkt maseczki – chemiczny, duszący. Nie wiem nawet do czego go porównać. Na szczęście nie utrzymuje się na włosach.



Działanie: szczerze mówiąc polowałam na Kallosa Blueberry lub Cherry, jednak ich wydanie jedynie w litrowych opakowaniach mnie zniechęciło. Sięgnęłam więc po wersję Color w małym słoiczku 275ml. Maseczka przyjemnie mnie zaskoczyła swoim działaniem. Solo nałożona nawet na kilka minut pięknie wygładzała i dociążała włosy nie zabierając ich objętości. Delikatnie też podkreślała skręt fal. Włosy były miękkie i nawilżone. Efekt jest widoczny tylko do następnego mycia.
Produkt dobrze nadaje się do tuningowania ze względu na dość gęstą konsystencję. Efekty jakie uzyskałam z półproduktami były różne, w zależności czego użyłam.

Skład:
Aqua - woda
Cetearyl alcohol – alkohol cetearylowy, emolient, stabilizacja emulsji
Cetrimonium chloride – konserwant, antybakteryjny, ułatwia mycie i rozczesywanie
Linum usitatissimum seed oil – olej z lnu zwyczajnego, zawiera witaminę E, działa przeciwzapalnie, regenerująco, przeciwstarzeniowo
Citric acid – kwas cytrynowy, wspomaga działanie innych składników aktywnych, regulator pH
Benzophenone-3 – filtr przeciwsłoneczny pochodzenia chemicznego, może wywołać alergie
Parfum – zapach
Benzyl alcohol – konserwant pochodzenia chemicznego, zapach
methylchloroisothiazolinone – konserwant, może wywoływać alergie i wpływać na układ nerwowy
methylisothiazolinone - konserwant, może wywoływać alergie i wpływać na układ nerwowy

Jak zawsze w Kallosach bardzo krótki skład. Przed zapachem emolient, olej lniany oraz filtr przeciwsłoneczny, po zapachu dwa brzydkie konserwanty… ale produktu nie nakładam na skórę więc aż tak bardzo mi nie przeszkadzają.

Wydajność: zaskakująco duża. Produkt ma dość gęstą, lekko żelową konsystencję. Maski używałam przez 2,5 miesiąca, zwykle raz w tygodniu, czasem dwa. Starczyła więc na około 12-15 użyć. 
Według mnie to dość dużo jak na małe opakowanie i moja skłonność do nakładania sporej ilości kosmetyków.

Cena i dostępność: 6zł za małe opakowanie lub kilkanaście za litrowe, czyli tak naprawdę grosze. Produkt dostępny w drogeriach Hebe, być może w Jaśminie.

Podsumowanie: Maseczka sprawdziła się u mnie bardzo dobrze, być może wrócę do niej latem ze względu na zawarty filtr przeciwsłoneczny. Nie stała się jednak moim hitem ze względu na koszmary zapach i efekt raczej od mycia do mycia.

Miałyście tego Kallosa? :)

niedziela, 6 grudnia 2015

Aktualizacja grudzień + niedziela dla włosów (24)

Listopad był dla włosów całkiem dobrym miesiącem. Przede wszystkim nareszcie ograniczyło się wypadanie włosów, z którym walczyłam od połowy września. Trudno stwierdzić, co konkretnie mi pomogło, ponieważ wewnętrznie stosowałam sporo rzeczy. Podejrzewam, że była to witamina D. Włosy wciąż jeszcze trochę wypadają, myślę jednak że jest to w okolicach górnej granicy normy. Tak czy siak odetchnęłam z ulgą kiedy przestałam po każdym myciu zatykać odpływ ;). Dzięki regularnemu wspomaganiu organizmu od wewnątrz udało mi się też wyhodować mnóstwo baby hair. Pierwszy raz widzę u siebie taki wysyp, bardzo mnie on cieszy :). 

Poza tym włosy nie sprawiały raczej problemów. Przez jakiś czas narzekałam trochę na to, że są oklapnięte i bez życia nawet po silnym oczyszczaniu - jednak potrzebowały po prostu sporej dawki protein. Większej niż kiedyś. Stosuję je teraz niemal co mycie i włosy wróciły do życia i wydają się być zadowolone.

Jakiś czas temu wspominałam o tym, że włosy zaczęły się szybciej przetłuszczać... Rozważałam czy zacząć znowu myć włosy codziennie czy poczekać... Póki co czekam, staram się ograniczać ich przetłuszczanie, wydaje mi się, że powoli wszystko wraca do normy.

Przyrost:
- długość kucyka 46cm (przyrost 2cm)
- obwód kucyka 7,3-7,4cm

Co zrobiłam w niedzielę dla włosów:

Odżywianie przed myciem:
- olejowanie olejem z czarnuszki siewnej na ok. 1,5h
- na skalp krem przeciwłupieżowy Sesa na ok 1,5h

Mycie:
- mycie : Lavera, szampon do wrażliwej skóry głowy

Odżywianie po myciu:
- Nivea Long Repair
- kilka kropel olejku z czarnuszki siewnej
- mgiełka z półproduktów (z keratyną, kolagenem i elastyną, mleczkiem pszczelim, panthenolem, olejem z orzechów włoskich)





















Niestety w międzyczasie zrobiło się ciemno i nie mogłam zrobić zdjęć w naturalnym świetle. Włosy na początku trochę się spuszyły, ale po jakichś dwóch godzinach noszenia ich w lużnym koczku-ślimaczku na czubku głowy wygładziły się i ułożyły w piękne, luźne fale. Włosy były nawilżone, miękkie, a przy tym pełne życia i objętości, a dzięki koczkowi na czubku głowy - odbite od nasady. Czyli takie jak lubię najbardziej :).

Kosmetyki, które używałam w ostatnim miesiącu:

Szampon na co dzień:
- Schwarzkopf, Gliss Kur Oil Nutrive
- Lavera, szampon do wrażliwej skóry głowy

Szampon oczyszczający:
- Barwa, czarna rzepa + peeling skóry głowy 2 razy
- oczyszczanie włosów sodą z szamponem 1 raz

Odżywki d/s:
- Nivea long repair
- Isana, odżywka pielęgnacyjna

Maski:
- Kallos color
- Biovax orchid

Serum do końcówek:
- wygładzające serum Evlseve 

Oleje:
- olej z orzechów włoskich
- olej z czarnuszki siewnej

Wcierki:
- olejek Green Pharmacy ze skrzypem
- Marion, 14-dniowa kuracja wzmacniająca (recenzja TUTAJ)
- Sesa, krem przeciwłupieżowy

Płukanki:
- octowa

Suplementy:
- skrzypokrzywa
- siemię lniane
- witamina D

W grudniu zamierzam kontynuować obecną pielęgnację i suplementację. Na pewno wciąż będę co jakiś czas sięgać po płukankę octową. Nie sprawdziło się stosowanie jej co mycie, ponieważ włosy stały się bardziej obciążone (nie wiem jakim cudem). Wcierki tak jak w listopadzie raczej będę używała jedynie przed myciem - teraz muszę uważać na skalp, który szybciej się przetłuszcza. Jeśli chodzi o suplementy, tak samo zamierzam pić skrzypokrzywę (1 kubek dziennie), len mielony (1-2 kubki dziennie), przyjmować witaminę D. Do tego od jakiegoś tygodnia zaczęłam pić wieczorem herbatę z dziurawca - bardziej z powodu pomocy w ciągłym stresie, ale niewykluczone, że na włosy również pomoże. Do tego zakupiłam ostatnio witaminę B complex i ją również będę przyjmować.

A jak Waszym włosom minął listopad? :)

Blog dorobił się w tym tygodniu pięćdziesiątego obserwatora, dziękuję Wam! :)