sobota, 28 grudnia 2013

Recenzja XVIII: maska do włosów Kallos Latte

Dziś recenzja słynnej maski, która jest hitem wielu włosomaniaczek (i nie tylko). Czy rzeczywiście jest taka wspaniała? Zapraszam do zapoznania się z moją opinią ;).

Opakowanie: Wygodny słoiczek, może i niehigieniczny, ale maska raczej jest zbyt gęsta na inne opakowanie. Graficznie mi się nie podoba – takie sobie, nic szczególnego. Z tego co pamiętam nie było folijki, więc minus. Za to plus za brak tego denerwującego, plastikowego kółeczka. :)

Zapach: Na początku się zawiodłam – w ogóle mi się nie podobał. Budyniowy, słodki, ale chemiczny. Po jakimś czasie się przekonałam. W zależności od nastroju: czasem bardzo go lubiłam, czasami wcale. Zostaje delikatnie na włosach po zmyciu.


Działanie: Naprawdę dziwią mnie te wszystkie dobre recenzje tej maski... Bo jest to najgorsza maska jaką w życiu miałam na włosach! Nie robiła praktycznie nic, działa na poziomie bardzo przeciętnej odżywki do włosów... Jedyne co robiła dobrego to delikatnie ułatwiała rozczesywanie. Włosy po wyschnięciu fruwały wszędzie, nie mogłam ich ujarzmić. Niby były miękkie w dotyku, ale paradoksalnie puszyły się. Wizualnie oczywiście było ich więcej, ale nie tędy droga :(. Maska nie nawilża, nie odżywia, nie nabłyszcza. Nic.

Skład:
aqua – woda
cetearyl alcohol - Alkohol cetearylowy, emolient, stabilizacja emulsji
cetrimonium chloride - konserwant, antybakteryjny, ułatwia mycie i rozczesywanie
parfum - zapach
citric acid - kwas cytrynowy, wspomaga działanie innych składników aktywnych, regulator pH 
propylene glycol - glikol propylenowy (humektant, rozpuszczalnik, może podrażniać)
hydrolyzed milk protein - hydrolizat protein mleka, substancja filmotwórcza, odpowiedzialna za utrzymywanie wody, dzięki czemu nawilża, wygładza, zmiękcza i kondycjonuje; antystatyk, zmniejsza elektryzowanie włosów
cyclopentasiloxane - silikon lotny, nie obciąża włosów, daje uczucie jedwabistości włosów
dimethiconol - łatwo zmywalny silikon, zapobiega odparowywaniu wody
benzyl alcohol – konserwant pochodzenia chemicznego, zapach
methylchloroisothiazolinone – konserwant, może wywoływać alergie i wpływać na układ nerwowy
methylisothiazolinone - konserwant, może wywoływać alergie i wpływać na układ nerwowy

Według mnie tragiczny. To w ogóle jest skład MASKI do włosów? Jeden emolient przed zapachem, proteiny mleka w ilości uniemożliwiającej jakiekolwiek działanie i dwa brzydki konserwanty?!

Wydajność: O dziwo mały słoiczek (275 ml) starczył mi na kilkanaście użyć. Maska ma dość gęstą konsystencję, nie trzeba jej nakładać zbyt wiele.

Cena i dostępność: Kosztuje 5 zł za małe opakowanie, więc można spróbować. Z dostępnością jest dość ciężko. Głównie sklepy fryzjerskie, internet. Ja widziałam ją we wrocławiej Multidrogerii oraz w drogerii Jaśmin, pewnie można ją kupić też w Hebe.

Podsumowanie: Zaspokoiłam swoją ciekawość i starczy. Na pewno ta maska więcej nie zawita w mojej łazience...
Zastanawia mnie fakt, że w internecie spotkałam się z różnymi wariantami składu, różniącymi się od tego, które przepisałam z opakowania. Może te z "innymi" składami są trochę lepsze?

niedziela, 15 grudnia 2013

Aktualizacja grudzień. Podsumowanie roku włosomaniactwa.

Uff, nareszcie udało mi się zabrać za ten wpis :)
Przez ostatni miesiąc stan końcówek poprawił się, nie rozdwajają się już tak szybko. Myślę, że głównie to zasługa wdrożenia do pielęgnacji silikonowej odżywki Nivea Long Repair. Dodatkowo przed każdym nałożeniem serum na końcówki wcierałam w nie kropelkę olejku Lady Spa. Niestety wycinanie pojedynczych końcówek raczej nie było dobrym pomysłem – wyglądają teraz na bardzo postrzępione i już krzyczą do mnie o równiejsze podcięcie, które nastąpi tuż przed lub tuż po świętach. Tym bardziej, że mimo olejowania są wciąż suche.
Przez cały listopad piłam skrzypokrzywę. Przez około pół miesiąca regularnie wcierałam Seboravit oraz masowałam skórę głowy 5 minut dziennie.
Włosy nie wypadają bardziej niż zwykle. Pojawiło się trochę baby hair :)
W zimie moje włosy łatwo się puszą, dlatego prawie codziennie rano przed wyjściem z mieszkania nakładam na nie kropelkę olejku lub balsamu do loków. Poza tym częściej niż zwykle noszę włosy upięte w kucyk lub kok, ponieważ męczy o tej porze roku jest to dla mnie najwygodniejsze – nie muszę się przejmować szalikami, płaszczem, torebką przy każdym ubieraniu się na dwór.

Pod koniec listopada minął rok prawdziwego włosomaniactwa (dowiedziałam się o nim parę miesięcy wcześniej, ale nie od razu się wkręciłam).
Krótkie podsumowanie ostatniego roku:
  • nie mam już prawie żadnych problemów z rozczesaniem włosów
  • są zdrowsze i bardziej nawilżone, chociaż wciąż miewam problemy z puszeniem
  • osobiście nie widzę zmian w błyszczeniu się włosów, ale z mojego mysiego blondu raczej ciężko go wydobyć
  • niestety rzadziej ładnie się falują niż kiedyś (zdjęcie poniżej akurat nie ukazuje tego zbyt dobrze). Z dwóch powodów: po pierwsze skręt rozluźnia się, ponieważ włosy są dłuższe i cięższe. Po drugie nie cieniuję ich póki co (chcę to zrobić po uzyskaniu odpowiedniej długości – to dobry pomysł czy nie? :))
  • podcinam je regularnie co 3 miesiące, przedtem robiłam to co ok. 6. Robię to sama nożyczkami fryzjerskimi dzięki czemu zaoszczędzam na fryzjerze ale...
  • … wydałam masę pieniędzy na kosmetyki. I to nie tylko te włosowe. Na szczęście powoli udaje mi się wyjść na prostą w ich ilości :)
  • nie były prostowane ani razu. Zresztą ostatni raz zdarzyło mi się to ok. 3 lata temu :)
  • rzadko suszę je suszarką. W tym semestrze zapisałam się na basen, więc poprosiłam o nową suszarkę na urodziny, żeby móc korzystać z chłodnego nawiewu.
  • bardzo rzadko śpię z mokrymi, rozpuszczonymi włosami, co wcześniej robiłam prawie zawsze. Moje włosy lepiej się wtedy układają, ale jednak wolę, żeby były zdrowe.
  • zamieniłam zwykły ręcznik na ten z mikrofibry, plastikowy grzebień na TT, a później drewniany grzebień z TBS
  • wciąż bardziej kręcą się z prawej strony niż z lewej :D
  • generalnie moje życie się zmieniło i nie wyobrażam już go sobie bez włosomaniactwa :)
O kosmetykach, które najlepiej się sprawdziły przez ten rok napiszę w poście podsumowującym 2013 rok :)

I jeszcze zdjęcie porównawcze (niestety ciężko się teraz robi zdjęcia :( ). Szczerze mówiąc bardzo mnie to porównanie zmartwiło, bo wygląda na to, że włosy prawie wcale nie urosły... Po przeskalowaniu wyszło ok. 9 cm w rok... Oczywiście biorąc pod uwagę, że podcięłam je chyba 4 razy, mimo wszystko to mało. Jeśli podetnę je za tydzień wyjdzie ok. 6-7 cm w rok...

:<<<<<<< mam doła!



I jeszcze kosmetyki, których używałam w tym miesiącu:

Szampony na co dzień:
- Alterra papaja i bambus

Peeling skóry głowy:
- Barwa pokrzywa + cukier – 2 razy

Odżywki d/s:
- Artiste, odżywka intensywnie regenerująca
- Garnier Fructis, odżywka goodbye damage
- Nivea, Long Repair
Receptury Babuszki Agafji, balsam na cedrowym propolisie – 1 raz

Odżywki b/s:
balsam Pantene do loków
- Joanna, Z apteczki babuni, balsam nawilżająco - regenerujący (miód i mleko)
- kropla olejku arganowego z LadySpa (świetny przeciw puszeniu się włosów) (recenzja TUTAJ)

Maski:
Kallos Latte
- Alterra granat i aloes – 1 raz

Wcierki:
- Seboravit
- olejek rycynowy (1 raz)

Serum do końcówek:
- jedwab CHI (recenzja TUTAJ)

Oleje:
Isana, balsam kakaowy do ciała
- olej kokosowy

Suplementacja:
-skrzypokrzywa

Inne:
puder Babydream jako suchy szampon (1 raz)

sobota, 7 grudnia 2013

Haul VI

Nie mogę zabrać się do wpisu podsumowującego listopad z dwóch powodów: 1) zdjęcia wychodzą tragiczne, 2) muszę w nim podsumować cały rok włosomaniactwa, więc szykuje się troszkę dłuższy wpis. Tymczasem pochwalę się tym co udało mi się kupić przez ostatnie 1,5 miesiąca. Niestety jak na mnie to jest dużo i mam wyrzuty sumienia, że znowu wydałam tyle pieniędzy :(.



1) Floslek, masło truskawka poziomka czytałam świetną recenzję o tych masłach na jakimś blogu. Rzeczywiście ma idealną, „masłową” konsystencję i cudowny, słodki zapach :) Bardzo dobrze nawilża, ma genialny skład, ale cena trochę duża jak na studencki budżet. 23,90, Jaśmin

2) Vatika, olejek wzbogacony kokosen, kasztanem i henną – bardzo go lubię, pisałam o nim TUTAJ. Kojarzy mi się z początkami włosomaniactwa :) Dostałam go od siostry, u której niestety się nie sprawdził

3) Bebauty, nawilżający krem do rąk – kupiony „na szybko” w Biedronce, kiedy kończyła mi się Isana z mocznikiem. O dziwo, nawet dobry. Zapłaciłam ok. 4 zł.

4) żel pod oczy Floslek z aloesem i świetlikiem – mój ulubiony żel, tym razem w wygodniejszym i bardziej higienicznym opakowaniu. 7,00 apteka

Kosmetyki z promocji -40% na kolorówkę w Rossmannie:
5) Astor krem bb 100 ivory – do tej pory użyłam go tylko 2 razy, więc ciężko mi go ocenić. Za pierwszym razem zrobił mi na skórz lekko-pomarańczową tapetę, za drugim – piękną, rozświetloną cerę ;) Rossmann 15,59
6) lakier Manhattan quick dry czerwony – mój ulubieniec, innych czerwonych nie kupuję :) Rossmann 6,59
7) Rimmel, szminka fancy 210 – czyli nareszcie kolor, który wg mnie idealnie do mnie pasuje. Rossmann 15,59

8) Eveline, oczyszczający płyn micelarny do skóry wrażliwej 3 w 1 – następny w kolejce do testów po tym z BeBeauty. Nie jest zły, ale biedronkowego nie przebija ;) Rossmann 9,99

9) żel pod prysznic Original Source Raspberry&Vanilla – skusił mnie niesamowicie słodki i przyjemny zapach. Niestety jest bardzo niewydajny – mam go niecały miesiąc i już została mi końcówka... W normalnej cenie (prawie 10 zł) na pewno go więcej nie kupię. Rossmann cena w promocji 6,39

10) odżywka Nivea long repair – kupiłam skuszona recenzją u Anwen :) tym bardziej, że zima sprzyja wprowadzeniu silikonów. Póki co jestem zadowolona. Rossmann 9,49

11) szampon Alterra papaja i bambus – to mój trzeci z kolei szampon z tej serii, jak na razie sprawdza się najlepiej z nich. Rossmann cena w promocji 5,99

12) Joanna naturia peeling myjący z wanilią – uwielbiam te peelingi za przepiękne zapachy, niskie ceny i dobre w stosunku do nich działanie. Drogeria Jaśmin 5,50

13) Facelle, żel do higieny intymnej – niedawno skończyłam wersję różową, teraz czas na niebieską. Wbrew pozorom używam ich zgodnie z przeznaczeniem. Przy myciu włosów wersją różową wzmożyło się wypadanie włosów i póki co nie mam zamiaru ryzykować. Rossmann 3,99

Zamówienie z EkoPiękno w dniu darmowej przesyłki:
14) szampon neutralny z Natura Siberica – pachnie tak sobie, trochę ziołowo. Jeszcze go nie użyłam ani razu. 29,99
15) Receptury Babuszki Agafji, balsam na cedrowym propolisie – niestety wtedy balsam na kwiatowym propolisie, o którym czytałam dużo dobrego, był niedostępny. Na razie mogę o nim powiedzieć tylko tyle, że pachnie przepięknie, właśnie tak cedrowo, może trochę cynamonowo :) 20,50

Zamówienie z ZSK:
16) rafinowane masło mango – stała konsystencja, rozpuszcza się po nabraniu na palce. Używam go przed snem na paznokcie i skórki woków nich, dzięki czemu są nawilżone. 5,90/40g
17) rafinowane masło babassu – nie użyłam go jeszcze ani razu, ale pamiętajcie żeby trzymać go w lodówce – mnie niestety udało się je wylać, ponieważ w temperaturze pokojowej jest w stanie ciekłym. 6,80/40g
18) mocznik – podobno pięknie nabłyszcza włosy, a ja zawsze mam z tym właśnie problem – ciężko nabłyszczyć mysi blond... Zobaczymy, czy rzeczywiście tak zadziała. 5,49/50g
19) naturalny olej z czarnuszki siewnej - jeszcze nie wiem do czego go użyję, podejrzewam, że na twarz po skończeniu olejku z LadySpa. Pachnie charakterystycznie, ziołowo. 7,70/30ml
20) potrójny kwas hialuronowy 1,5% - za darmo z powodu problemów z przesyłką. Użyję go na twarz lub do mgiełek 5,20/15g
21) butelka z atomizerem – których nigdy za wiele :) 2,25

22) Delia, czarna henna do brwi i rzęs (nie ma na zdjęciu) - już dawno mnie kusiła. Użyłam ją dziś, ale tylko delikatnie przyciemniła rzęsy. Rossmann cena w promocji 5,59


środa, 4 grudnia 2013

Zużycia październik - listopad

Zawsze kiedy oglądam takie wpisy u innych dziewczyn zazdroszczę im ogromnych denek :). Niestety u mnie idzie to trochę wolniej.
Pisząc tę notkę zdałam sobie sprawę jakie mam duże zaległości w recenzjach... Niestety na studiach mam dość ciężko, ale postaram się powoli ruszyć coś w tym kierunku :)




1) Garnier Ultra Doux, szampon nadający witalność stał u mnie w domu już od daaaawna, zużyłam go jako żel do mycia ciała. Miał całkiem przyziemny, świeży zapach i fajną żelową konsystencję :) Na włosach nie użyłam go ani razu, więc nie wiem jak działa. Nie kupię ponownie.

2) AA, cera mieszana, krem matująco-seboregulujący 24H – kupiłam kiedy nie mogłam znaleźć mojego ulubionego kremu AA 18+ matująco-normalizującego. Ten był całkiem niezły, ale mniej wydajny. Za to miał przyjemniejszy zapach. W działaniu niewiele się różnią, wolę jednak ten drugi krem. Nie kupię ponownie.

3) Isana, odżywka do włosów farbowanych którą polubiłam, a jej recenzję możecie przeczytać TUTAJ. Kupię kolejne opakowanie.

4) maska Kallos Latte jak dla mnie totalny bubel, ale szczegółowo napiszę o niej w recenzji. Więcej nie kupię.

5) odżywka Garnier Fructis goodbye damageświetna :) cudowny zapach, konsystencja idealna, działanie również dobre. O niej też pojawi się recenzja. Kupię ponownie.

6) zmywacz do paznokci – no... zmywacz jak zmywacz :). Na pewno kupię.

7) płyn micelarny BeBeauty – przez całe życie do demakijażu używałam mleczek. Odkąd użyłam tego płynu, nie wyobrażam sobie do nich wrócić :) Tani i świetny, używałam go też jako tonik. Być może o nim też coś napiszę. Kupię.

8) Wcierka Seboravit – końcówkę używałam już w miarę regularnie, ale wcierki znikają u mnie tak szybko, że jednak zbyt krótką ją używałam, żeby coś o niej napisać. Na pewno nie zrobiła moim włosom niczego złego. Nie wiem czy jeszcze kupię.

9) Isana, kakaowy balsam do ciała – zużyty nie tylko jako balsam, ale również do kremowania włosów. Już za sam zapach warto go kupić :D U mnie w obu rolach sprawdził się świetnie i też czeka w kolejce na recenzję :). Kupię.

10) szampon Alterra granat i aloes – ani cudowny, ani zły. Napisałam o nim więcej TUTAJ. Nie kupię więcej.

11) krem do rąk Isana z mocznikiem (nie ma na zdjęciu) – poczatkowo jakoś nie mogłam się do niego przekonać, ale szybko się od niego uzależniłam :D. Krem jest bardzo gęsty i całkiem nieźle nawilża jak na krem za ok. 4 zł. Idealny na studencki budżet. Nadaje się praktycznie do wszystkiego. Kupiłam teraz inny krem, ale to już nie to samo :( Na pewno kupię ponownie :).

sobota, 23 listopada 2013

Recenzja XVII: Alterra, szampon nawilżający do włosów suchych i zniszczonych `Granat i aloes`

Opakowanie: dość mała, poręczna buteleczka. Dozownik działa jak powinien – nie grozi nam wylanie połowy zawartości za jednym razem. Grafika jak dla mnie neutralna – ani nie zachwyca, ani nie denerwuje. Ach, i zapomniałabym: z tyłu napisy po polsku są na papierowej naklejce, która oczywiście dość szybko "znika" podczas użytkowania.

Zapach: Przyjemny, słodki, owocowy, ale trochę chemiczny. Nie zostaje na włosach.

Działanie: Jest to drugi szampon z serii Alterry, którego użyłam. Wcześniej miałam ten z makadamią i figą, o którym pisałam TUTAJ. Według mnie wersja z granatem jest lepsza. Włosy mniej się plątały i były mniej wysuszone niż po makadamii. Ale może to być też efekt tego, że moje włosy są już zdrowsze. Jest też bardziej wydajny , bo starczył mi na półtora miesiąca. Nie podrażnił, dobrze mył i zmywał oleje. Pieni się średnio i praktycznie zawsze przy myciu musiałam go trochę dokładać.
Niestety ten szampon ma jedną wadę, tak samo jak ten z makadamią – włosy bardzo szybko klapną.

Skład:
aqua – woda
lauryl glucoside – łagodna substancja pianotwórcza, osłabia drażniące działanie szamponu
sodium coco – sulfate – substancja myjąca, podobno działa podobnie do SLES, ma tylko inne pochodzenie
cocamidopropyl betaine – substancja myjąca, łagodzi działanie SLES
glycerin gliceryna (humektant)
lauroyl sarcosine – naturalny środek myjący
punica granatum fruit extract * - ekstrakt z owoców granatu
aloe barbadensis leaf juice – sok z aloesu
acacia farnesiana flower extract – ekstrakt z kwiatów akacji farnesa
hydroxypropyl guar hydroxypropyltrimonium chloride – antystatyk, ułatwia rozczesywanie, zapobiega elektryzowaniu, nadaje włosom miękkość
alcohol* - alkohol (rozpuszczalnik, konserwant)
parfum** - zapach
linalool – zapach konwalii
limonene** - zapach cytryny
geraniol** - zapach pelargonii
citronellol** - zapach
citral** - zapach

* Surowce pochodzące z uprawy kontrolowanej biologicznie.
** Naturalne olejki eteryczne.

Raczej nic, czego mogłabym się czepić tu nie ma. Alkohol zastępuje nam tutaj konserwanty.

Wydajność: Jak już pisałam, używałam go około 1,5 miesiąca, więc nie jest tak źle, ale rewelacyjnie też nie. Konsystencja jest żelowa, gęstsza niż w wersji z makadamią.

Cena i dostępność: około 9 zł, tylko w Rossmannach. Trochę słabo, więc polecam poczekać na promocje, które są dość częste. Wtedy można kupić go za około 6zł. 

Podsumowanie: Szampon jest całkiem niezły, ale raczej do niego nie wrócę, ponieważ efekt oklapniętych włosów strasznie mnie denerwuje i wciąż szukam szamponu, który sobie z tym poradzi.

piątek, 15 listopada 2013

50 faktów o mnie

Dzisiaj bardzo niewłosowy post :) Widziałam parę takich na blogach i przyznam, że bardzo lubię je czytać. Mam nadzieję, że Wy także. Zapraszam ;)

  1. Mam 20 lat. Urodziny obchodzę 27 sierpnia.
  2. Jestem obecnie na 2 roku Architektury na Politechnice Wrocławskiej :) Studia są dla mnie równocześnie bardzo pasjonujące, ale wymagające.
  3. W podstawówce bardzo chciałam iść na ASP :) i dobrze, że tego nie zrobiłam, bo zajęcia z malarstwa są dla mnie katorgą. W gimnazjum mi przeszło i myślałam o psychologii. Ostatecznie jednak najlepiej szły mi przedmioty ścisłe, więc papiery złożyłam na architekturę i budownictwo.
  4. Pochodzę z Ziemi Kłodzkiej, ale już piąty rok mieszkam we Wrocławiu (czyli od czasów liceum ).
  5. Jestem koniarą – zaczęłam jeździć ponad osiem lat temu. Niestety jeżdżę głównie w wakacje.
  6. Nienawidzę chałwy i marcepanu.
  7. Ku zaskoczeniu (i zazdrości :D) wielu koleżanek – nienawidzę makaronu! Jeśli zjem, to ewentualnie w zupie :)
  8. Nigdy nie słodzę napoi. Nawet herbaty owocowej albo z cytryną.
  9. Jestem nocnym markiem. Poranne wstawanie to koszmar, budziki poustawiane co 5 minut przez godzinę (albo więcej). Wyłączam je już przez sen. Paradoksalnie plan zajęć zawsze ustawiam sobie na jak najwcześniej – wolę się przemęczyć, ale skończyć wcześnie.
  10. Nie przepadam za dziećmi i jak na razie w ogóle nie wyobrażam sobie siebie w roli matki. Zupełnie nie potrafię się z nimi obchodzić i wręcz unikam tego.
  11. Za to kocham zwierzaki i po studiach marzy mi się własny konik :).
  12. Uwielbiam książki, ale czytam je niesamowicie wolno. Najbardziej lubię fantasy, psychologiczne, kryminały.
  13. Mam alergię na kurz, trawę, sierści zwierząt. Ciągle mam przytkany nos :(.
  14. Lubię sprzątać :) ale nie jestem pedantką.
  15. Kiedyś miałam takie łaskotki, że nienawidziłam masażu pleców :D. Na szczęście mi przeszło i teraz go uwielbiam.
  16. W ogóle nie umiem śpiewać.
  17. Jest masa rzeczy, których się boję. Boję się wody (a właściwie zanurzenia w niej głowy, od razu wydaje mi się, że woda napływa mi do nosa :D). Walczę z tym i zapisałam się na naukę pływania :). Czasami boję się być sama w domu. Nigdy nie obejrzałabym sama horroru. Boję się wystąpień publicznych – cała się trzęsę, cały wykuty na blachę tekst wylatuje mi z głowy.
  18. Za to nie boję się pająków i chętnie biorę je na dłonie.
  19. Wychowałam się na wsi.
  20. W szkole podstawowej i gimnazjum nie byłam lubiana przez rówieśników. Byłam nieśmiała i dobrze się uczyłam – znakomity kozioł ofiarny.
  21. Mam w sobie coś z perfekcjonisty – kiedy już się za coś zabieram, chcę zrobić to najlepiej jak potrafię. Jeśli mam zrobić coś niedokładnie – wolę w ogóle tego nie robić.
  22. Niestety bardzo przejmuję się krytyką i opinią innych.
  23. Od piątej klasy podstawówki słucham głównie muzyki rockowej i metalu, chociaż zdarza mi się słuchać też innej muzyki.
  24. Z filmów najczęściej wybieram dramaty, psychologiczne, thrillery. Nie przepadam za komediami.
  25. Nie mam telewizji i nie lubię jej oglądać. Nawet kiedy wracam do rodzinnego domu rzadko zdarza mi się coś obejrzeć.
  26. Zazwyczaj planuję na dany dzień za dużo rzeczy a później jestem na siebie zła, że plan jak zwykle nie wypalił :).
  27. Nie wyobrażam sobie życia bez terminarza. Mam go zawsze przy sobie.
  28. Nie jestem uzależniona od komórki. Często po zajęciach zapominam, że jest wyciszona i znajomi denerwują się na mnie, że nie mogą się dodzwonić :). Mój telefon jest dość stary, ale w ogóle mi to nie przeszkadza – dzwoni, pisze smsy, ma budzik i tyle mi wystarczy :).
  29. Czasami mam takie okresy, kiedy wzrusza mnie dosłownie wszystko.
  30. Nigdy nie zemdlałam ani nie miałam nic złamanego (odpukać :))
  31. Nie oglądam żadnego serialu.
  32. Kiedyś bardzo dużo grałam w gry komputerowe. Uwielbiałam World of Warcraft i Age of Empires. Teraz rzadko mam na to czas.
  33. Nie interesuje mnie związek z facetem w moim wieku lub niewiele starszym.
  34. W wyglądzie najbardziej lubię swoje nogi i paznokcie (gdyby się nie łamały byłyby idealne). No i włosy, chociaż wiem, że mają predyspozycje na więcej. Za to nie lubię oczu – są małe, otoczone krótkimi, jasnymi, prostymi rzęsami :(
  35. Uwielbiam malować paznokcie. Pamiętam, ze w gimnazjum przez miesiąc codziennie malowałam je na inny kolor (albo kolory), robiłam różne paski i kombinacje. Domyślacie się jak to odbiło się na ich stanie...
  36. Posiadam prostownicę, którą ostatnio użyłam w pierwszej liceum :). Kupiłam ją w gimnazjum, ale katowanie nią włosów dość szybko mi się znudziło, więc nie zniszczyłam nią bardzo włosów. Kusi mnie żeby zobaczyć jak będą wyglądały wyprostowane, ale jakoś nie mogę się zabrać.
  37. Prawie nigdy w siebie nie wierzę. Ba, zauważyłam, że kiedy czuję pewność, że coś wyjdzie, to nie wychodzi.
  38. Mam 170 cm wzrostu i ważę ok. 60 kg.
  39. Mam dwie starsze siostry. Zawsze marzył mi się starszy brat.
  40. Mam prawo jazdy i podobno całkiem nieźle prowadzę.
  41. Bardzo rzadko podróżuję. Niby chciałabym gdzieś jechać, ale kiedy przychodzi do załatwiania spraw z tym związanych wszystkiego mi się odechciewa.
  42. Nigdy nie leciałam samolotem.
  43. Bardzo słabo gotuję, ale obiecałam sobie, że raz w tygodniu będę próbowała ugotować coś ambitniejszego.
  44. Jestem krótkowidzem, ale na szczęście nie mam dużej wady wzroku.
  45. Prawie nigdy nie mam problemów z zaśnięciem. Zasypiam niesamowicie szybko. Niestety również po wyłączeniu kolejnego budzika...
  46. Mam lekki lek wysokości, ale potrafię go w miarę opanować.
  47. Nie przepadam za pracą zespołową. Wolę coś zrobić sama – dłużej, ale po swojemu.
  48. Zawsze mam masę zaplanowanych rzeczy do zrobienia. Nie wiem co to znaczy nudzić się.
  49. Na zakupy najbardziej lubię chodzić sama i najlepiej rano w dzień roboczy, z dużymi słuchawkami na uszach – zero tłumów i upierdliwych ekspedientek. Jeśli będę czegoś potrzebowała – sama je o to zapytam.
  50. W szkole uwielbiałam matematykę. To też był jeden z planów awaryjnych na studia :).

niedziela, 10 listopada 2013

Recenzja XVI: Bingospa, maska do włosów `Masło Shea i pięć alg`

Ostatnio prawie wszystkie recenzje dotyczyły kosmetyków, które świetnie się u mnie sprawdziły. Dlatego dziś dla odmiany maska, która nie do końca przypadła mi do gustu. Zapraszam :)

Opakowanie: Spory, 500 ml plastikowy słoik – najwygodniejsze opakowanie dla gęstej maski. Pod zakrętką znajduje się przezroczysty, plastikowy krążek, który mnie osobiście denerwuje. Minus za brak folii – każdy w sklepie mógł naszą maskę pomacać paluszkami...

Grafika mi się nie podoba. Taka nijaka. No, ale od patrzenia kondycja włosów mi się nie poprawi, więc nie jest to przecież takie ważne :).


Zapach: Ciężko mi określić, jak to pachnie. Na początku po odkręceniu słoika zawiodłam się, bo w ogóle mi się nie podobał, był taki duszący i chemiczny. Po użyciu i spłukaniu utrzymywał się na włosach długo (nawet do następnego mycia), ale wtedy zaczął mi się podobać :D. Na pewno nie wszystkim przypadnie do gustu.

Działanie: W internecie jest jakiś szał na tę maskę, dlatego się na nią skusiłam. Niestety – u siebie żadnych cudów nie zaobserwowałam... Niby ułatwia rozczesywanie, ale tylko trochę, niby nawilża i eliminuje puszenie, ale nie do końca... Maska nadawała włosom objętości, ale to dlatego, że pozostawały delikatnie spuszone. Jedyny plus jaki zauważyłam to to, że fale były po niej bardziej zdefiniowane, lepiej się układały. 
Nałożona na chwilkę nie robi praktycznie nic, dopiero po zastosowaniu pod czepkiem na 20-30 minut zaczyna działać.

Skład:
aqua – woda
cetyl alcohol – alkohol cetylowy, emolient, działa natłuszczająco i wygładzająco, a także stabilizuje emulsję
stearamidopropyl dimethylamine – naturalna odżywka z oleju rzepakowego, poprawia kondycję włosów i skóry głowy, ułatwia rozczesywanie; antystatyk
ceteareth-20 – emulgator, nie należy nakładać go na podrażnioną skórę!
cetearyl alcohol - Alkohol cetearylowy, emolient, stabilizacja emulsji
butyrospermum parkii (shea butter) fruit – masło shea
glycerin - gliceryna (humektant)
aqua – woda (znów?)
Fucus Vesiculosus Extract - ekstrakt z morszczynu pęcherzykowatego
Enteromorpha Compressa Extract - ekstrakt z alg zielenic
Porphyra Umbilicalis Extract - wyciąg z czerwonych alg morskich
Undaria Pinnatifida Extract - ekstrakt z algi Wakame
Lithothamnium calcareum extract - ekstrakt ze skalinka ostrogowatego (czerwona alga)
parfum - zapach
citric acid - kwas cytrynowy, wspomaga działanie innych składników aktywnych, regulator pH 
DMDM hydratoin – konserwant, może uwalniać formaldehyd podrażniający wrażliwą skórę. Nie należy używać w okresie ciąży i karmienia piersią
methyl paraben – konserwant, hamuje rozwój bakterii, skłądnik zaburzający gospodarkę hormonalną!
sodium benzoate – konserwant, hamuje rozwój bakterii, może wywołać alergie
ethyl paraben – konserwant pochodzenia chemicznego, może wywołać alergie

Skład z jednej strony dobry i treściwy – rzeczywiście jest tu masło shea i ekstrakty z 5 alg – z drugiej mamy kilka brzydkich konserwantów. Nie radzę nakładać na skalp, szczególnie wrażliwcom.

Wydajność: Maska jest gęsta i nie trzeba nakładać jej nie wiadomo ile, żeby „poczuć” ją na włosach. Starczyła mi praktycznie na całe wakacje, czyli jakieś 2,5 miesiąca stosowania z różną częstotliwością – czasem raz na tydzień, czasem co drugi dzień. Wydajność jest więc bardzo w porządku

Cena i dostępność: Do tej pory stacjonarnie widziałam ją tylko w Auchan. Na pewno można kupić ją oczywiście przez internet. Z dostępnością jest więc słabiutko, ale za to kosztuje naprawdę niewiele, bo zapłaciłam 7,50 :).

Podsumowanie: Dla mnie maska jest zdecydowanie zbyt lekka, jednak mimo wszystko polecam ją spróbować – przeglądając recenzję na jej temat trudno było mi znaleźć jakąś negatywną. Wielu osobom odpowiada, więc jest duża szansa, że wam też. Ja niestety mam chyba jakiegoś pecha do ogólnie lubianych kosmetyków, bo balsam Mrs' Potters też się u mnie nie sprawdził, a masa osób wychwala go pod niebiosa :D

Myślę, że za jakiś czas, kiedy włosy będą w jeszcze lepszym stanie, mogłabym dać jej drugą szansę.

niedziela, 3 listopada 2013

Aktualizacja listopad + relacja z laminowania żelatyną

Nie wiem jak Wy, ale ja z moich włosów przez ostatni miesiąc byłam bardzo zadowolona :) Nie dopadło ich jesienne wypadanie (odpukać!), trochę mniej się puszyły niż zwykle, dobrze się układały. Bardzo cieszy mnie także fakt, że po raz pierwszy od lat nie mam problemów z rozczesaniem włosów po umyciu. Trzeba było prawie roku włosomaniactwa, żeby przednie kosmyki włosów, które zawsze po myciu stawały się suchymi kołtunami, stały się gładkie i nawilżone. Właściwie mogłabym już nawet czesać włosy po całkowitym wyschnięciu :) W dodatku zauważyłam, że nie muszę kłaść już na włosy tak dużo odżywki - mniejsza ilość im wystarcza.
Po tragedii związanej z jedwabiem Joanny zakupiłam serum CHI, dzielnie go używam, związuję włosy na noc i kiedy wychodzę na dwór. Końcówki całkiem nieźle sobie radzą, co jakiś czas sięgam po nożyczki i obcinam pojedyncze zniszczone. Niesamowicie wciąga mnie to zajęcie :D.
Mam wrażenie, że włosy nie urosły ani odrobinę. Nic dziwnego - nie brałam żadnych suplementów ani ziół i niezbyt dobrze się odżywiałam... W tym miesiącu już na pewno wrócę do skrzypokrzywy, którą moje włosy kochają.
Październik był także miesiącem własnoręcznie robionych mgiełek z półproduktów, od których się wręcz uzależniłam :). Zawsze mogę na nie liczyć, kiedy włosy zaczynają się puszyć i nadają się idealnie do porannej reanimacji fal. Moim hitem stała się mgiełka z rozcieńczonego w wodzie balsamu do loków z dodatkiem półproduktów. Po co rano moczyć włosy a później kłaść na to balsam, skoro wystarczy popsikać je kilkanaście razy i gotowe? :)

W końcu także udało mi się zrobić drugie podejście do laminowania żelatyną. Pierwszy raz robiłam to w marcu i nie byłam zadowolona z efektów. Żelatyna nie rozpuściła się do końca i miałam wszędzie pełno galaretkowych glutów. Tym razem dobrze ją rozpuściłam, zmieszałam, tak jak w marcu, z Kallosem Latte, ale dodałam też kroplę olejku Lady Spa oraz trochę odżywki Garnier Fructis goodbye damage. Nałożyłam czepek, podgrzałam ciepłym powietrzem z suszarki, owinęłam grubym ręcznikiem. Po godzinie wszystko spłukałam i od razu poczułam niesamowitą gładkość i miękkość. Po wyschnięciu włosy trochę fruwały na wszystkie strony (pewnie za sprawą protein), ale paradoksalnie nie były suche. Dodatkowo bardziej lśniły, były lejące. Niestety wizualnie zrobiło się ich odrobinę mniej, ale wszystko wróciło do normy po następnym myciu. Nie zauważyłam wpływu na skręt fal. Tak czy siak jestem zadowolona z zabiegu i na pewno powtórzę, ale z inna maską/ odżywką. Latte się u mnie średnio sprawdza.

Dość gadania, przejdźmy do zdjęć oraz produktów, które ostatnio używałam:
Zdjęcia robione dziś rano po reanimacji mgiełką:


Szampony na co dzień:
- Alterra granat i aloes
- Alterra papaja i bambus

Odżywki d/s:
- Isana, odżywka do włosów farbowanych (recenzja TUTAJ)
- Artiste, odżywka intensywnie regenerująca
- Garnier Fructis, odżywka goodbye damage

Odżywki b/s:
- balsam do loków Nivea flexible curls
- balsam Pantene do loków
- kropla olejku arganowego z LadySpa (świetny przeciw puszeniu się włosów) (recenzja TUTAJ)

Maski:
- Kallos Latte

Wcierki:
- Seboravit (bardzo nieregularnie)

Mgiełki:
- różnego rodzaju mgiełki z półproduktów

Serum do końcówek:
- jedwab CHI (recenzja TUTAJ)

Oleje:
- Isana, balsam kakaowy do ciała

Inne:
- puder Babydream jako suchy szampon (1 raz)
- laminowanie żelatyną (1 raz)

Na koniec zdjęcie robione wczoraj wieczorem, zaraz po wyschnięciu włosów, "puszczone w dół". Niestety po nocy skręt nigdy nie jest już taki ;).



środa, 30 października 2013

Recenzja XV: Isana, odżywka do włosów `Połysk koloru`


Opakowanie: Pisałam już recenzję o odżywce z tej serii, więc się powtórzę: beznadziejne jest to opakowanie no... Brzydka grafika, zakrętka nabiera wody, z butelki ciężko wydobyć kosmetyk. Chociaż ta wersja jest mniej gęsta, więc nie było tak źle jak przy niebieskiej.

Zapach: Różano-chemiczny, słodki, że aż mdły. Ale ja go lubię :D. Na pewno nie wszystkim przypadnie do gustu. Po spłukaniu jest ledwie lub wcale niewyczuwalny.

Działanie: O dziwo odżywka się u mnie sprawdziła. Jako do codziennego użytku jest bardzo w porządku. Po pierwsze ułatwia rozczesywanie, bardziej niż większość odżywek. Po drugie włosy po niej naprawdę ładnie się układały w piękne fale. Nawilżała, ograniczała puszenie - nie jakoś spektakularnie, ale też całkiem dobrze, jak na zwykłą, tanią odżywkę.

Skład:
aqua - woda
cetearyl alcohol - Alkohol cetearylowy (emolient, stabilizacja emulsji)
glyceryl stearate se - emolient pochodzenia roślinnego
propylene glycol - glikol propylenowy (humektant, rozpuszczalnik, może podrażniać)
panthenol - panteol ,substancja łagodząca, prekursor witaminy B5
benzophenone-4 - filtr UV
quaterinum-87 - działanie podobne do silikonów, może się nadbudowywać, antystatyk
behetrimonium chloride - konserwant, antystatyk, substancja myjąca, wygładza i ułatwia rozczesywanie
isopropyl alcohol - redukcja piany, bakteriobójczy, rozpuszczalnik, wysusza!
stearamidopropyl dimethylamine - naturalna odżywka z oleju rzepakowego, antystatyk, ułatwia 
niacinamide - witamina PP, wzmacnia cebulki i zapobiega wypadaniu włosów
parfum - zapach
citronellol - zapach
phenoxyethanol - konserwant o kwiatowym zapachu, bezpieczniejsza alternatywa dla parabenów
citric acid - kwas cytrynowy, wspomaga działanie innych składników aktywnych, regulator pH 

Po analizie zdziwiłam się, że jest tak ubogi. Gorszy niż w niebieskiej wersji, a jednak sprawdził się o niebo lepiej. 

Wydajność: Niestety, mimo dość gęstej konsystencji, musiałam używać jej naprawdę dużo, żeby poczuć ją na włosach. Starczyła mi na niecały miesiąc prawie codziennego używania.

Cena i dostępność: Poza Rossmannem raczej jej nie widuję, więc jest tak sobie. Cena śmiesznie niska - około 6 zł, w promocji jeszcze tańsza. 

Podsumowanie: Ku mojemu zaskoczeniu moje włosy polubiły tę tanią, "zwykłą" odżywkę. Nie sądzę, żeby jakoś szczególnie je odżywiała, jednak jak dla mnie jest w sam raz do codziennej pielęgnacji między używaniem treściwych masek. Na pewno jeszcze nie raz ją kupię.