poniedziałek, 30 marca 2015

Recenzja (33): Joanna Naturia, odżywka bez spłukiwania z pokrzywą i zieloną herbatą

Opis producenta: Odżywka Naturia powstała w oparciu o starannie dobrane składniki naturalne, które pielęgnują włosy przetłuszczające się i normalne. Sprawdzona receptura zapewnia włosom zdrowy i piękny wygląd.
Rezultaty:
-włosy mają zdrowy i zadbany wygląd
-są przyjemne w dotyku, sprężyste i pełne energii
- łatwiej się rozczesują i układają

Opakowanie: Plastikowe z neutralną grafiką. Nie widać ile produktu pozostało w środku. Zatyczka nie sprawia problemów, nie wylewa się ani za dużo ani za mało odżywki.

Zapach: Świeży, przyjemny. Nie utrzymuje się na włosach.

Działanie: Odżywka robi dokładnie to, czego oczekuję od odżywki bez spłukiwania. Ujarzmia włosy, pięknie je dociąża, przeciwdziała ich puszeniu. Do tego wspaniale podkreśla skręt moich fal. Ułatwia rozczesywanie.
Nie liczyłabym na to, że odżywka zregeneruje włosy, od tego mam oleje, maski i odżywki d/s.

Moim hitem jest używanie tej odżywki w formie mgiełki: do butelki z atomizerem wypełnionej wodą dodaję sporo odżywki, czasem jakieś półprodukty, wstrząsam i spryskuję obficie włosy po czym je ugniatam. Często powtarzam te czynność kilkukrotnie w czasie schnięcia włosów. Dzięki temu uzyskuję najładniejsze fale, jakie udaje mi się wyczarować na moich włosach.

Skład:
Aqua – woda
Cetyl alcohol – alkohol cetylowy, emolient, działa natłuszczająco i wygładzająco, a także stabilizuje emulsję
Cetearyl alcohol – alkohol cetearylowy, emolient, stabilizacja emulsji
Stearalkonium chloride – chlorek stearalkonium, antystatyk, konserwant, przeciwdziała puszeniu włosów
Peg-20 stearate –silikon rozpuszczalny się w wodzie, emulgator, substancja pianotwórcza, humektant
Peg-40 hydrogenated castor oil – silikon rozpuszczalny w wodzie, olej rycynowy w postaci chemicznie zmienionej, emulgator
Cetrimonium chloride – konserwant, antybakteryjny, ułatwia mycie i rozczesywanie
Isopropyl alcohol – redukcja piany, bakteriobójczy, rozpuszczalnik, wysusza!
Panthenol – panteol (substancja łagodząca, precursor witaminy B5)
Urtica dioica – ekstrakt z pokrzywy
Camellia sinensis – wyciąg z liści zielonej herbaty, antyoksydant
Propylene glycol – glikol propylenowy (humektant, rozpuszczalnik, może podrażniać)
Butylene glycol – glikol butylenowy, humektant
Citric acid – kwas cytrynowy, wspomaga działanie innych składników aktywnych, regulator pH
Parfum – zapach
Citral – zapach
Geraniol – zapach pelargonii
Hexyl cinnamal – gliceryna pochodzenia chemicznego, zapach, może wywołać alergie
Limonene – zapach cytryny
Linalool – zapach konwalii, może wywoływać alergie
DMDM hydratoinDMDM Hydantoina, konserwant, może podrażniać (w niektórych warunkach może uwalniać rakotwórczy formaldehyd)
Methylchloroisothiazolinone – konserwant, może wywoływać alergie i wpływać na układ nerwowy
Methylisothiazolinone - konserwant, może wywoływać alergie i wpływać na układ nerwowy

Znajdziemy tutaj kilka niefajnych składników, jak isopropyl alchohol, który w odzywce Joanny z mlekiem i miodem wywoływał przesuszenie. Tutaj jest on jedno miejsce dalej w składzie i nic złego się nie dzieje. Na końcu 3 brzydkie konserwanty. Z dobrych rzeczy dużo emolientów, lekkie silikony. Ekstrakty z pokrzywy i zielonej herbaty przed zapachem. Za taką cenę jest ok.


Wydajność: Odżywkę mam co najmniej od końca wakacji i jeszcze trochę mi jej zostało. Nie używam jej po każdym myciu, ale i tak jest bardzo wydajna. Jednorazowo nie nakładam jej zbyt wiele i widzę efekty. Produkt ma bardzo lekką, trochę wodnistą konsystencję, ale według mnie jest to plus - nie boję się, że poskleja i obciąży za bardzo włosy.

Cena i dostępność: Cena to tylko kilka złotych (3-6), więc warto spróbować. Z dostępnością nie jest już tak kolorowo, trzeba szukać w małych drogeriach osiedlowych, albo przejechać się do Tesco.

Podsumowanie: Z odżywki jestem bardzo zadowolona, z powodzeniem zastępuje mi wycofany krem do loków Pantene (no dobra, tamten miał cuuudowny zapach, za którym tęsknię). Myślę, że na stałe zagości w mojej łazience w tej, lub innej wersji (które prawdopodobnie w działaniu w ogóle się nie różnią).


niedziela, 22 marca 2015

Niedziela dla włosów (4)

Dzisiaj kolejna ndw, w której króluje czekoladowy Kallos. Bardzo cieszę się, że zaczęłam regularnie brać udział w tej akcji, dzięki temu jest mi łatwiej stwierdzić jak niektóre kosmetyki działają na moje włosy, co później przełoży się na jakość recenzji.

Czekoladowego Kallosa przetestowałam już chyba dość, następnym razem użyję czegoś innego. Dziś znowu nie jestem do końca zadowolona...

Co zrobiłam?

Odżywianie przed myciem: 
- serum olejowe (to samo co 2 tygodnie temu) na końcówki włosów na 30 minut
-  na skalp olejek GP z czerwoną papryczką na 30 minut

Mycie:
- szampon cedrowy 2 razy

Odżywianie po myciu:
- maska Kallos Chocolate z dodatkiem dwóch sporych ziaren mocznika na 30 minut pod czepek 
- po wyschnięciu jedwab GP na długość
- po wyschnięciu mgiełka (woda + odżywka Pantene + trochę mocznika)


flesz
Efekty:
światło dzienne, bez flesza





















Dzięki mocznikowi, który moje włosy uwielbiają, jest odrobinę lepiej niż ostatnio. Niestety włosy znowu się spuszyły i latały na wszystkie strony, są za lekkie, bardzo nie lubię tego efektu. W dotyku są miękkie. Łatwo się rozczesywały po umyciu. Są strasznie matowe.
Po wyschnięciu próbowałam uratować trochę sytuację mgiełką, która odrobinę włosy dociążyła. Jednak szału wciąż nie ma.

Efekty są łudząco podobne do Kallosa Latte. 

Na początku byłam zadowolona z tej czekoladowej wersji, teraz wiem dlaczego - praktycznie zawsze dodawałam do maski jakieś półprodukty, a po myciu nakładałam odżywkę b/s i/lub sporo nawilżającej mgiełki.

sobota, 21 marca 2015

Recenzja (32): Sylveco, lekki krem rokitnikowy

Opis producenta: Skóra zmęczona, szara i ziemista, pozbawiona blasku lub przesuszona, z pierwszymi oznakami starzenia, wymaga wzmocnienia i rewitalizacji. Lekki krem rokitnikowy, z bogatym w substancje odżywcze olejem z owoców rokitnika, zapewni skórze prawdziwy zastrzyk witamin, wyrówna koloryt i przywróci blask. 
Hypoalergiczny lekki krem rokitnikowy jest przeznaczony do codziennej pielęgnacji każdego rodzaju cery i zapewnia ochronę skóry z oznakami starzenia. 


Opakowanie: Biała, plastikowa buteleczka z delikatną, neutralną grafiką. Nie wyróżnia się. Plus za wygodną pompkę. Nie widać ile produktu zostało w opakowaniu. Plastikowa, przezroczysta nakładka na zamknięcie ciągle brudziła się od kremu i wyglądało to dość nieestetycznie
.
Zapach: Naturalny, ale nieprzyjemny. Na początku stosowanie nie było przyjemne, ponieważ po użyciu go na twarzy czułam go jeszcze przez jakiś czas (do pół godziny maksymalnie). Z czasem się przyzwyczaiłam.

Działanie: Krem powinien ożywić koloryt skóry, działać przeciwstarzeniowo, dobrze nawilżać. Na mojej skórze, która jest raczej tłusta sprawował się całkiem nieźle. Dobrze radził sobie z nawilżaniem skóry, chociaż w bardziej mroźne dni musiałam używać go częściej – dlatego uważam, że osoby z bardzo suchą skórą mogłyby się rozczarować. Niestety krem wywoływał też delikatne świecenie strefy T. Jeśli robiłam później makijaż to nie było problemu, natomiast nie używam codziennie podkładu i pudru i w takie dni czułam się odrobinę niekomfortowo. Produkt ma wściekle żółty kolor i rzeczywiście poprawia koloryt skóry – polecam wszystkim, którzy mają problem z szarą skórą. Po rozsmarowaniu nie zostawia żółtych plam. Krem mnie nie zapychał i nie podrażniał.

Skład:
Aqua – woda
Vitis vinfera seed oil – olej z pestek winogron, działa regenerująco i oczyszczająco, bogaty w antyoksydanty i flawonoidy
Glycine soja oil – olej sojowy,
Sorbitan stearate – emulgator, środek myjący
Sucrose cocoate – emulgator, działa odżywczo
Hippophae rhamnoides oil – olej z rokitnika pospolitego, ma działanie gojące, odżywcze, odmładzające
Butyrospermum parkii butter – masło shea (karite), działa łagodząco, zmiękczająco i natłuszczająco
Glyceryl stearate – działa zmiękczająco, może podrażniać
Argania spinosa kernel oilolej arganowy, działa antyoksydacyjnie, przeciwzapalnie, łagodząco, wpływa na elastyczność i odżywienie skóry, na jej odpowiednie nawodnienie i odnowę komórkową, zawiera witaminę E
Simmondsia chinesis seed oil – olej jojoba, działa odżywczo, wygładzająco, reguluje wilgotność skóry
Stearic acid kwas stearynowy z naturalnych wosków, stabilizator emulsji, pozwala na dotarcie składników aktywnych w głąb skóry
Cetearyl alcohol – alkohol cetearylowy, emolient, stabilizacja emulsji
Benzyl alcohol – konserwant pochodzenia chemicznego, zapach
Betulin – betulina, działanie antyoksydacyjne, przeciwstarzeniowe, przeciwzapalne, przeciwtrądzikowe, reguluje wydzielanie sebum
Tocopheryl acetate – antyoksydant, syntetyczna witamina E
Aloe barbadensis leaf extract – wyciąg z aloesu, działa nawilżająco, kojąco, przeciwzapalnie, łagodząco, posiada filtry przeciwsłoneczne
Allantoin – alantoina, działa kojąco i gojąco
Xanthan gum – guma ksantanowa, stabilizator emulsji
Dehydroacetic acid – chemiczny konserwant, może wywołać alergię
Saponaria officinalis root extract – ekstrakt z kłącza mydlnicy lekarskiej, działa zmiękczająco i oczyszczająco, przyspiesza przenikanie składników aktywnych w głąb skóry

Bardzo bogaty, naturalny. Na plus.

Wydajność: Krem ma bardzo lekką konsystencję, ale nie jest za rzadki. Zużywałam go 3 miesiące, czyli starczył na tyle, ile u mnie standardowy krem.

Cena i dostępność: Z dostępnością raczej może być problem, jak z większością tego typu kosmetyków. Szukajcie w sklepach z naturalnymi kosmetykami. Swój krem kupiłam stacjonarnie w Helfach za 29 zł. Cena bardzo dobra w stosunku do jakości produktu.

Podsumowanie: Produkt dobry, ale jak dla mnie nieidealny. Nie zrobił mi krzywdy, jednak wracam do kremu Babuszki Agafji, który bardziej nawilża moją skórę, a przy tym nie powoduje jej świecenia. Z chęcią jednak wypróbuję inne kremy tej firmy w przyszłości.


Miałyście ten lub inny krem tej firmy? Jak sprawdził się u was?

niedziela, 15 marca 2015

Niedziela dla włosów (3)

Dzisiaj niestety pierwsza niedziela dla włosów, z której jestem kompletnie niezadowolona.

Co zrobiłam?

Odżywianie przed myciem: 
- olejek BDFM na mokre włosy, pozostawiony na całą noc
- rano dodatkowo na skalp olejek GP z czerwoną papryczką na 30 minut

Mycie:
- szampon cedrowy 2 razy

Odżywianie po myciu:
- maska Kallos Chocolate na 40 minut pod czepek i ręcznik
- po wyschnięciu jedwab GP na długość

Efekty:
światło dzienne, flesz
światło dzienne, bez flesza



















Podczas spłukiwania maski z włosów były bardzo wygładzone i śliskie. Po odsączeniu nadmiaru wody rozczesałam je drewnianym grzebieniem z szeroko rozstawionymi włosami (rozczesywały się bardzo dobrze) i je ugniotłam.
Po wyschnięciu z jednej strony są całkiem przyjemne w dotyku i pełne objętości. Jednak powstał nieefektowny puszek, którego bardzo nie lubię. Maska kompletnie nie poradziła sobie z dociążeniem włosów. Dodatkowo skręt jest bardzo luźny i niezbyt ładny.
Celowo nie nałożyłam prawie nic po masce, żeby zobaczyć jak Kallos radzi sobie bez odżywki b/s czy mgiełki. No niestety nie radzi sobie...
Na miniaturach nie wyglądają tak źle, jednak po powiększeniu na pewno zrozumiecie co mam na myśli.

sobota, 14 marca 2015

Recenzja (31): Trawy i zioła Agafii, szampon cedrowy, wzmacniający

Opis producenta: Szampon powstał na bazie 18 ziół i olejku cedrowego. Wzmacnia cebulki włosów.

Opakowanie: Półlitrowa butelka z miękkiego, brązowego plastiku. Estetyczne naklejki się nie zdzierają. Grafika pasująca do naturalnych kosmetyków – kojarzy mi się z wiejskością, ziołami, naturalnością. Całość trochę psuje ta babcia na górze – wpada w tandetę, mogłoby jej nie być. Poza tym opakowanie całkiem estetyczne. Z wydobyciem produktu nie ma problemu. Zamknięcie zrobione jest z bardzo kiepskiego plastiku, chyba tylko cud sprawił, że się nie połamało.

Zapach: Delikatny, ziołowy, baaardzo przyjemny. Nie utrzymuje się na włosach.

Działanie: Nie będę ukrywała, że to najlepszy szampon jakiego do tej pory używałam – wspomniałam już o tym kilka wpisów temu. Mimo tego, że jest on mocno ziołowy ani odrobinę nie wysuszył moich włosów. Podczas mycia włosy w ogóle się nie plączą, po umyciu nie powstają trudne do rozczesania kołtuny. Szampon nie obciąża włosów, są świeże i nie przetłuszczają się przedwcześnie – wciąż myję włosy co 2 dni. Średnio się pieni, ale domywa wszystkie oleje. Nie podrażnił mi skalpu
Nie zauważyłam żeby szampon wpłynął na wypadanie włosów, ale od tego mam wcierki i suplementy.

Skład:
Aqua with infusions of extracts: (woda z dodatkiem organicznych ekstraktów:)
Ekstrakty:
- Schizandra chinesis – cytryniec chiński, działanie tonizujące i wzmacniające
- Anemone sylvestris -  zawilec leśny-wielkokwiatowy, działanie antyseptyczne, zawiera witaminę C, odżywia skórę i włosy
- Meliotus officinalis - nostrzyk żółty, awiera witaminy C,P,i E, które są niezbędne dla odbudowy i odmłodzenia komórek skóry
- Aralia mandshurica - aralia mandżurska, działa tonizująco
- Sorbus aucuparia - jarząb pospolity, wygładza i pielęgnuje skórę, przyczynia się do utrzymania odpowiedniego poziomu wilgotności włosów
- Polygala sibrica - krzyżownica syberyjska, sprawia że struktura włosa staje się jednorodna.
- Potentilla argentea -  pięciornik srebrny, omocny w stanach zapalnych skóry owłosionej głowy, łupieżu tłustym, wypadaniu włosów na tle łojotoku i zakażeń drożdżakami.
- Adonis apennina -  miłek syberyjski
- Saponaria officinalis - mydlnica lekarska,  zawierają naturalne saponiny, środki pieniące, które naturalnie i delikatnie oczyszczają skórę i włosy
- Polygala vulcaris - krzyżownica zwyczajna
- Hordeum vulgare -  jęczmień zwyczajny, działa odżywczo, antyoksydacyjnie, wygładza
Magnesium laureth sulfate -  jeden z łagodniejszych detergentów
Cocamidopropyl betaine - substancja myjąca, łagodzi działanie SLES
Cocamide DEA - substancja myjąca, pianotwórcza, stabilizująca, szkodliwa chemicznie dla środowiska!
Guar hydroxypropyltfimonium chloride - substancja myjąca, pianotwórcza, stabilizująca, szkodliwa chemicznie dla środowiska!
Oleje:
- hippophae rhamnoides - olej z rokitnika pospolitego, ma działanie gojące, odżywcze, odmładzające
- corylus avellana - olej z orzechów leszczyny, dodaje włosom blasku i odżywia skórę głowy
- Pinus sibirica ledeb – olej cedrowy, aktywnie wzmacnia włosy, skutecznie je regeneruje i usuwa uszkodzenia ich struktury
- ribes nigrum - olej z nasion czarnej porzeczki, wzmacnia włosy i cebulki włosowe.
Sodium chloride - chlorek sodu, zagęszczacz, może wysuszać włosy i skórę, nie jest rakotwórczy
Citric acid - kwas cytrynowy, wspomaga działanie innych składników aktywnych, regulator pH
Parfum - zapach
Benzyl alcohol -  konserwant pochodzenia chemicznego, zapach
Benzoic acid - chemiczny konserwant, może wywołać alergię
Sorbic acid - kwas sorbowy, bezpieczny konserwant

Bogaty, długi. Cała gama różnych ekstraktów, kilka olei, łagodne detergenty. Brak jakiś bardzo złych konserwantów. Skład oceniam na dobry.


Wydajność: Bardzo dobra, starczył mi na pół roku. Produkt ma żelową konsystencję, nie pieni się mocno, ale dobrze myje.
 


Cena i dostępność: Zapłaciłam 28 zł stacjonarnie w Helfach. W internecie ceny są niższe: od 20 zł. Jednak nawet za te prawie trzydzieści złotych opłacało się go kupić, miesięczny koszt nie przekracza 5zł. Dostępność raczej słaba, szukajcie w sklepach z kosmetykami naturalnymi.

Podsumowanie: Z szamponu jestem bardzo zadowolona, mogę go z czystym sumieniem polecić. Obecnie mam już następny szampon tej firmy do przetestowania. Chyba jedyną wadą jest to, że… starcza na tak długo, że może się nam trochę znudzić :).

niedziela, 8 marca 2015

Niedziela dla włosów (2) - płukanka z L-cysteiny

W ostatnim czasie przez regularne chodzenie na basen koncentrowałam się głównie na nawilżeniu włosów. Kompletnie zapominając o tym, że istnieją proteiny. 
Moje włosy nie przepadają za zbyt częstym stosowaniem protein. Używam je raz na jakiś czas, wcześniej dogłębnie nawilżając włosy.

Podobnie jak tydzień temu nałożyłam na włosy to samo serum olejowe (BDFM + odzywka Nectar of Nature + woda) na jakąś godzinę. Następnie wykonałam peeling skóry głowy (cukier + szampon Eva natura tataro-chmielowy). Jeszcze raz umyłam włosy tym szamponem, po czym nałożyłam maskę Kallos Chocolate z dodatkiem 1ml mleczka pszczelego i kilku kropel olejku ze słodkich migdałów. Nałożyłam czepek, po czym zajęłam się peelingiem reszty ciała - z pomocą mojego ulubionego peelingu kawowego :). Przy płukaniu włosów do ostatniego płukania użyłam płukanki z L-cysteiną. Na 200 ml wody dodałam:
  • 12ml l-cysteiny
  • 10ml wyciągu z aloesu zatężony 10x
  • 1 ml mleczka pszczelego
  • 1,5 ml D-panthenolu 75%

O dziwo włosy po tej bombie proteinowej bardzo dobrze się rozczesywały, ani trochę się nie splątały. Po rozczesaniu włosy ugniotłam i pozostawiłam do wyschnięcia. Kiedy były już w połowie suche spryskałam je nawilżającą mgiełką (woda + odżywka bez spłukiwania). Po całkowitym wyschnięciu nałożyłam jeszcze jedwab GP z dwiema kroplami olejku ze słodkich migdałów na końce.

światło dzienne, flesz
światło dzienne, bez flesza

















Włosy nie spuszyły się i nie przeproteinowały - oprócz końcówek, które stały się bardzo szorstkie. Włosy na długości wciąż są miękkie. Dużo lepiej się falują, chociaż jak zwykle z jednej strony bardziej (po prawej) niż z drugiej. Nabrały objętości, mam wrażenie, że jest ich ze 2 razy więcej :). Jedynymi wadami są właśnie wymienione już suche końcówki oraz to, że włosy prawie w ogóle nie błyszczą, stały się trochę bardziej matowe. Jednak z moich blond włosów ciężko tak czy siak wydobyć blask, więc nie uznaję tego jako wielki minus.

Z ndw jestem jak najbardziej zadowolona :).

środa, 4 marca 2015

Zużycia ostatnich miesięcy

1) Isana, odżywka pielęgnująca – taka sobie, lekka odżywka. Trochę ułatwiała rozczesywanie, delikatnie nawilżała. Zdecydowanie wolę wersję czerwoną, więc nie kupię ponownie.

2) Isana, żel pod prysznic marakuja i kokos – żele tej firmy zawsze mam pod prysznicem. Tanie i przyjemnie pachną. Kupię ponownie.

3) Facelle, płyn do higieny intymnej – jedyne co mogę mu zarzucić to brak jakiegoś dozownika – przez otwór za każdym razem wylewa mi się za dużo produktu. Następnym razem przeleję po prostu do innego opakowania. Kupię ponownie.

4) Ziaja, ulga, płyn micelarny – w porządku, działa jak większość miceli. W dodatku tani. Dobrze radził sobie z makijażem. Nie wiem czy kupię ponownie.

5) Eva natura, szampon z dziką różą – mój ulubiony szampon oczyszczający, do tego obłędnie pachnie. Kupię ponownie.

6) Green Pharmacy, olejek łopianowy ze skrzypem polnym – obecnie posiadam ten sam olejek, ale z czerwoną papryczką. Według mnie działają identycznie. Bardzo dobrze hamują wypadanie włosów. Kupię ponownie.

7) Joanna, argan oil, eliksir jedwabisty – pisałam o nim recenzję TUTAJ. Mimo, że nie był zły, znam jednak lepsze więc nie kupię ponownie.

8) Przepisy Babci Agafji, organiczny krem do twarzy na dzień do 35 lat – to już chyba trzecie zużyte opakowanie tego kremu. Obecnie używam lekkiego kremu rokitnikowego i mimo, że sprawuje się całkiem dobrze, już tęsknię trochę za tym kremem. Na pewno jeszcze kupię.

9) D-Panthenol 75% - musiałam go wyrzucić ze względu na termin ważności. Niestety jest to produkt, którego dopuszczalne stężenie jest małe i trudno mi było go zużyć. Mimo wszystko warto go mieć. Już kupiłam ponownie.


10) Kilka starych lakierów do paznokci różnych firm, których pozbyłam się ze względu na to, że straciły swoje właściwości i nie nadawały się już do malowania. 

W ten sposób już prawie nadrobiłam zaległe posty z ostatnich miesięcy. Wkrótce pojawią się recenzje kosmetyków, których używałam ostatnio.

niedziela, 1 marca 2015

Aktualizacja marzec + niedziela dla włosów (1)

Witajcie :).
Dawno już nie było na blogu aktualizacji. 
Włosy  mają się dobrze mimo, że ostatnio dość często chodzę na basen. Mam zamiar pływać co najmniej 2 razy w tygodniu. Jak wiemy chlor działa bardzo wysuszająco, dla moich z natury suchych włosów jest tym bardziej zabójczy. Zabezpieczam je olejem lub serum olejowym przed każdym wejściem na basen, później używam odżywki z silikonami, suszę chłodnym nawiewem z funkcją jonizacji i póki co włosy nie ucierpiały za bardzo.
Staram się regularnie używać olejku z GP i wypadanie jest w normie. Końcówki w dobrym stanie.


Przy myciu włosów między basenami staram się je jak najbardziej nawilżyć. Wczoraj nałożyłam na skalp olejek GP z czerwoną papryczką, a na długość dużą ilość serum olejowego (olejek BDFM + odżywka Nectar of Nature z masłem shea i awokado + woda) na godzinę pod czepek i ręcznik. Następnie włosy umywałam dwukrotnie szamponem cedrowym Babuszki Agafji. Później nałożyłam maskę Kallos Chocolate znów pod czepek i ręcznik, tym razem na pół godziny. Po spłukaniu delikatnie rozczesałam włosy drewnianym grzebieniem z szeroko rozstawionymi zębami, ugniotłam je. W czasie schnięcia od czasu do czasu spryskiwałam je odżywką b/s Joanny z pokrzywą i zieloną herbatą wymieszaną z wodą - korzystanie z tej odżywki w formie mgiełki bardzo mnie zadowala, włosy dużo ładniej falują. Na koniec po wyschnięciu nałożyłam na końce jedwab z GP. Niestety na dworze zrobiło się już w tym czasie ciemno, więc konieczne było sztuczne oświetlenie:

Sztuczne światło, bez flesza
Sztuczne światło, z fleszem
























Kolejny raz jestem w szoku jak bardzo zdjęcia przekłamują rzeczywistość ;). Na zdjęciu po lewej włosy wyglądają na bardzo gęste, po prawej widać prześwity...

Kosmetyki, które używałam w ostatnim miesiącu:

Szampon na co dzień:
- szampon cedrowy Babuszki Agafji

Szampon oczyszczający:
- Eva natura tataro-chmielowy; peeling cukrowy co 2 tygodnie

Odżywki d/s:
- Nivea hydro care

Odzywki b/s:
- Joanna Naturia, odżywka z pokrzywą i zieloną herbatą

Maski:
- Kallos chocolate
- Kallos banana

Serum do końcówek:
- Green Pharmacy, jedwab

Oleje:
- BDFM

Wcierki:
- Green Pharmacy, olejek łopianowy z czerwoną papryczką

Suplementy:
- brak

Muszę nareszcie zacząć mierzyć włosy. Ciągle wydaje mi się, że nie rosną.