Dzisiaj recenzja dość znanej i raczej lubianej maseczki Kallos Chocolate.
Opis producenta: Czekoladowa maska Kallos do suchych, łamiących się włosów.Specjalna formuła zawierająca ekstrakt kakao, keratynę, proteinę mleczną i pantenol dogłębnie regeneruje włosy, pielęgnuje i chroni łamiące się włókna włosów. Dzięki zawartości aktywnych składników włosy stają się wspaniale lśniące, jedwabiste i łatwe w obsłudze.
Opakowanie: ogromny, litrowy, plastikowy słój, z którego bez
problemu wydobywamy produkt. Osobiście miałam zawsze problem żeby go otworzyć
pod prysznicem – musiałam najpierw wytrzeć ręce. Grafika dość neutralna, nawiązująca
do zawartości.
Zapach: bardziej przypomina kakao niż czekoladę, jest trochę
chemiczny, ale przyjemny. Nie utrzymuje się na włosach po spłukaniu maski.
Działanie: Maseczkę kupiłam jeszcze w październiku lub na
początku listopada, czyli miałam naprawdę mnóstwo czasu na jej dogłębne
przetestowanie. Na początku byłam całkiem zadowolona z maski, ponieważ dzięki
proteinom nabierały objętości i sztywności, którą bardzo lubię i o dziwo wtedy
nie powodowała dużego puchu. Z tego co czytam na moim blogu był to okres, kiedy
moje włosy przyjmowały dobrze praktycznie każdą ilość protein. Poza tym często
do maseczki dodawałam inne półprodukty, co też mogło mieć wpływ na jej dobre
działanie. Jednak bardzo szybko maska zaczęła działać podobnie do Kallosa Latte
– włosy co prawda były po umyciu miękkie w dotyku, ale równocześnie były
spuszone, latały we wszystkie strony i stawały się też matowe. Wyglądały po
prostu źle. Nie wiem czy to wina akurat protein, ponieważ praktycznie zawsze
olejowałam włosy przed myciem, a poza tym zdarzyło mi się po tej maseczce użyć
płukanki z L-cysteiną i włosy dobrze na nią zareagowały – gdyby czekoladowy kallos
przeproteinował mi włosy, po l-cysteinie powinnam wyglądać jakby trafił mi we
włosy piorun. Podejrzewam, że któregoś ze składników maseczki moje włosy nie
tolerują, ale nie doszłam jeszcze do tego, który z nich jest winowajcą.
Skład:
Aqua – woda
Cetearyl alcohol
– alkohol cetearylowy, emolient, stabilizacja emulsji
Cetrimonium
chloride – konserwant, antybakteryjny, ułatwia mycie i rozczesywanie
Propylene glycol – glikol propylenowy (humektant,
rozpuszczalnik, może podrażniać)
Hydrogenated polyisobutene – emolient, działa kondycjonująco
Parfum – zapach
Cyclopentasiloxane – silikon lotny, nie obciąża włosów, daje
uczucie jedwabistości włosów
Dimethiconol – łatwo
zmywalny silikon, zapobiega odparowywaniu wody
Panthenol
– panteol (substancja łagodząca, precursor witaminy B5)
Theobroma
cacao extract – wyciąg z ziarna kakaowca właściwego
Hydrolyzed
keratin – hydrolizowana keratyna, uzupełnia składniki budujące włosy,
wzmacnia je, regeneruje, dodaje objętości; działa antystatycznie, nawilżająco,
filmotwórczo
Hydrolyzed
milk protein – hydrolizat protein mleka, substancja filmotwórcza,
odpowiedzialna za utrzymywanie wody, dzięki czemu nawilża, wygładza, zmiękcza i
kondycjonuje; antystatyk, zmniejsza elektryzowanie włosów
Citric acid
– kwas cytrynowy, wspomaga działanie innych składników aktywnych,
regulator pH
Benzyl alcohol – konserwant pochodzenia chemicznego, zapach
methylchloroisothiazolinone
– konserwant, może wywoływać alergie i wpływać na układ nerwowy
methylisothiazolinone -
konserwant, może wywoływać alergie i wpływać na układ nerwowy
Przed zapachem znajdziemy dwa emolienty i humektant, po
zapachu panthenol, 2 proteiny, wyciąg z kakaowca oraz na końcu 2 brzydkie konserwanty.
Nie jest źle. Maseczka w teorii powinna się u mnie sprawdzić, ponieważ ma dużo
emolientów a ilość protein jest niewielka.
Wydajność: Obecnie wydajność tej maski mnie przeraża. Jest
bardzo gęsta, lekko śliska, konsystencję ma naprawdę bardzo fajną, ale wciąż
mam jej jakąś 1/4 a nie mam w zwyczaju wyrzucania kosmetyków… Maskę mam już co
najmniej 8 miesięcy.
Cena i dostępność: Ostatnio polepszyła się dostępność odkąd
Kallosy pojawiły się w Hebe. W mniejszych miejscowościach raczej trzeba zdać
się na allegro. Cena oczywiście jak wszystkich Kallosów bardzo przystępna, bo
za litr zapłacimy 10zł, a czasem w promocji nawet kilka złotych mniej.
Podsumowanie: Kolejny produkt, który u większości się
sprawdza u mnie okazał się niewypałem ;). Ja do tej maski na pewno nie wrócę.
Resztę próbuję zużyć do golenia nóg.
Tej wersji jeszcze nie miałam, ale że moje włosy lubią się z tymi maskami (choć dla mnie są to bardziej odżywki niż maski) to na pewno skuszę się jesienią ;)
OdpowiedzUsuńCzekoladka niestety działa u mnie podobnie - matowi, lekko puszy, podobnie jak kallos latte ;) W moim przypadku to też chyba nie wina protein, coś po prostu w tych kallosach mi nie pasuje ;)
OdpowiedzUsuń