środa, 9 grudnia 2015

Recenzja 52: Kallos color

Opakowanie: małe, wygodne, plastikowe opakowanie. Dużo łatwiej się je odkręca niż te wielkie litrowe słoje. Ostra pomarańczowa kolorystyka przykuwa uwagę. Niestety z tego co pamiętam słoiczek nie posiadał żadnej zabezpieczającej folii.

Zapach: chyba najsłabszy punkt maseczki – chemiczny, duszący. Nie wiem nawet do czego go porównać. Na szczęście nie utrzymuje się na włosach.



Działanie: szczerze mówiąc polowałam na Kallosa Blueberry lub Cherry, jednak ich wydanie jedynie w litrowych opakowaniach mnie zniechęciło. Sięgnęłam więc po wersję Color w małym słoiczku 275ml. Maseczka przyjemnie mnie zaskoczyła swoim działaniem. Solo nałożona nawet na kilka minut pięknie wygładzała i dociążała włosy nie zabierając ich objętości. Delikatnie też podkreślała skręt fal. Włosy były miękkie i nawilżone. Efekt jest widoczny tylko do następnego mycia.
Produkt dobrze nadaje się do tuningowania ze względu na dość gęstą konsystencję. Efekty jakie uzyskałam z półproduktami były różne, w zależności czego użyłam.

Skład:
Aqua - woda
Cetearyl alcohol – alkohol cetearylowy, emolient, stabilizacja emulsji
Cetrimonium chloride – konserwant, antybakteryjny, ułatwia mycie i rozczesywanie
Linum usitatissimum seed oil – olej z lnu zwyczajnego, zawiera witaminę E, działa przeciwzapalnie, regenerująco, przeciwstarzeniowo
Citric acid – kwas cytrynowy, wspomaga działanie innych składników aktywnych, regulator pH
Benzophenone-3 – filtr przeciwsłoneczny pochodzenia chemicznego, może wywołać alergie
Parfum – zapach
Benzyl alcohol – konserwant pochodzenia chemicznego, zapach
methylchloroisothiazolinone – konserwant, może wywoływać alergie i wpływać na układ nerwowy
methylisothiazolinone - konserwant, może wywoływać alergie i wpływać na układ nerwowy

Jak zawsze w Kallosach bardzo krótki skład. Przed zapachem emolient, olej lniany oraz filtr przeciwsłoneczny, po zapachu dwa brzydkie konserwanty… ale produktu nie nakładam na skórę więc aż tak bardzo mi nie przeszkadzają.

Wydajność: zaskakująco duża. Produkt ma dość gęstą, lekko żelową konsystencję. Maski używałam przez 2,5 miesiąca, zwykle raz w tygodniu, czasem dwa. Starczyła więc na około 12-15 użyć. 
Według mnie to dość dużo jak na małe opakowanie i moja skłonność do nakładania sporej ilości kosmetyków.

Cena i dostępność: 6zł za małe opakowanie lub kilkanaście za litrowe, czyli tak naprawdę grosze. Produkt dostępny w drogeriach Hebe, być może w Jaśminie.

Podsumowanie: Maseczka sprawdziła się u mnie bardzo dobrze, być może wrócę do niej latem ze względu na zawarty filtr przeciwsłoneczny. Nie stała się jednak moim hitem ze względu na koszmary zapach i efekt raczej od mycia do mycia.

Miałyście tego Kallosa? :)

9 komentarzy:

  1. Nie znam tego Kallosa. Od nich miałam jedynie maskę z Algami bo siostra mi odłożyla ze swojego wielkiego opakowania. Całkiem fajnie się spisywała :)

    OdpowiedzUsuń
  2. tego kallosa nie mialam, efekt wygladzenia brzmi kuszczaco, bo tego wlasnie szukam a z tak krotkim skladem nadaje sie rowniez do polproduktow, jak spotkam to pewnie wrzuce do koszyka ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ehh no i mnie przkonałaś, przechodząc obok Hebe musiałam ją kupić ;d będzie testowanie !

      Usuń
  3. Lubię maski Kallos, tej jeszcze nie miałam, ale może kiedyś wypróbuję. Ta mała pojemność jest zachęcająca :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Miałam :) Bardzo lubię tę wersję Kallosa. Wrócę do tej maski latem.

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo lubię Kallosy a tego jeszcze nie miałam, teraz mam bananową ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Po nie udanej próbie z Kallosem jakoś mnie do nich nie ciągnie :D A może to błąd.

    OdpowiedzUsuń