Odżywianie przed myciem:
- obficie żel lniany z 10 kroplami mleczka pszczelego na ok. godzinę
- na to oliwka do ciała Palmers (na bazie oleju sojowego) na całą noc
- rano na skalp olejek GP z czeroną papryczką na ok. 30 minut
Mycie:
- peeling cukrowy skalpu (cukier + szampon Eva natura tataro-chmilowowy)
- po spłukaniu na długości szampon na łopianowym propolisie
Odżywianie po myciu:
- Kallos Banana wprasowany we włosy i spłukany (nie miałam czasu na trzymanie maski pod czepkiem)
- bez spłukiwania mix odżywki Joanna z pokrzywą i zieloną herbatą oraz balsamu do loków Nivei
- na końce po wyschnięciu jedwab GP
Efekty:
Pierwsze zdjęcie ukazuje stan bezpośrednio po wyschnięciu włosów. Po myciu nie miałam absolutnie żadnych problemów z rozczesaniem włosów - grzebień sunął jak po maśle. Po wyschnięciu włosy były bardziej pofalowane niż zwykle, zdyscyplinowane, zdecydowanie mniej spuszone, nawilżone, ale przy tym trochę sztywne - osobiście uwielbiam taki efekt. Wtedy włosy nie wydają mi się tak cienkie, jak są w rzeczywistości, są pełne objętości. Dzięki peelingowi uniosły się trochę u nasady.
A tak wyglądały włosy po kilku godzinach po powrocie z uczelni. Jak widać trochę się zdążyły spuszyć (na dworze jest dość wietrznie), ale nie ma tragedii. Skręt odrobinę się rozluźnił (widoczne dwa bardziej pofalowane kosmyki odgarnęłam z czoła do tyłu - przy twarzy skręt zawsze jest u mnie bardziej zdefiniowany).
Jestem bardzo zadowolona z efektu i zamierzam zawsze już (przynajmniej przez jakiś czas) olejować włosy na humektanty :).
Ale śliczne masz włoski ;) Ja też często olejuję włosy na siemię lniane ;) Już dawno nie wykonywałam peelingu skalpu ;) Olejowanie u Ciebie zdecydowanie udane ;) Pozdrawiam! ;)
OdpowiedzUsuńPięknie Ci wyszło :)
OdpowiedzUsuńAleż Ci zazdroszczę długości :D