Opis producenta: Bananowa maska z zawartością aktywnych składników - A, B1, B2, B3, B5, B6, C, witamina E, olej z oliwek i ekstrakt banana - błyskawicznie nawilża, odmładza i pobudza włosy. Tworzy specjalną warstwę ochronną na włosach, dzięki czemu są bardziej odporne na szkodliwe działanie gorącego powietrza oraz inne czynniki atmosferyczne. Rozjaśnia, nadaje gładkość i miękkość suchym, słabym, matowym włosom.
Opakowanie: wielki plastikowy słój, z którego bez problemu
możemy wydobyć produkt. O ile mamy suche dłonie – często pod prysznicem miałam
problem z odkręceniem go. Niestety nie mogę sobie przypomnieć, czy był
zabezpieczony folią. Grafika mi się nawet podoba – tylko 2 kolory, z których
jeden jest wyrazisty i zwraca na siebie uwagę, a jednocześnie całość nie jest
tandetna i przesadzona. Opakowanie jest nietrwałe – wyślizgnęło mi się raz i
pękło w dwóch miejscach.
Zapach: mnie się baaardzo podoba :). W opakowaniu jest
trochę chemiczny, ale przy nakładaniu na włosy czuję bardzo przyjemnego,
słodkiego banana. Zapach niestety nie utrzymuje się na włosach.
Działanie: maseczka całkiem dobrze działa na moje włosy.
Po użyciu były bardzo miękkie i nawilżone. Raczej nie wpływała na skręt fal
(ani nie poprawiała, ani nie pogarszała). Włosy nie były po niej oklapnięte, a
wręcz czasami zbyt mało dociążała włosy. Dlatego często ją tuningowałam,
najczęściej dodawałam ok. pół łyżeczki jakiegoś olejku, dzięki czemu włosy były
idealnie dociążone.
Nie zauważyłam większej różnicy między efektem po kilku
minutach trzymania maski na włosach a trzymania 20-30 minut. Wręcz wydaje mi się,
że przy dłuższym przetrzymywaniu efekt był gorszy, niż kiedy tylko wmasowywałam
ją we włosy i po chwili spłukiwałam.
Efekty utrzymują się raczej od mycia do mycia, nie sądzę,
żeby maska mogła pomóc na dłuższą metę bardzo zniszczonym włosom.
Skład:
Aqua – woda
Cetearyl alcohol – alkohol cetearylowy, emolient,
stabilizacja emulsji
Cetrimonium chloride – konserwant, antybakteryjny,
ułatwia mycie i rozczesywanie
Olea
europaea oil – oliwa z oliwek
Parfum – zapach
Citric acid – kwas cytrynowy, wspomaga działanie
innych składników aktywnych, regulator pH
Cyclopentasiloxane – silikon lotny, nie obciąża włosów, daje
uczucie jedwabistości włosów
Dimethiconol – łatwo zmywalny silikon, zapobiega
odparowywaniu wody
Propylene glycol – glikol propylenowy (humektant,
rozpuszczalnik, może podrażniać)
Musa sapientium fruit extract – ekstrakt z banana
Niacinamide – witamina PP, poprawia ukrwienie skóry
głowy, wzmacnia cebulki włosów, reguluje działanie gruczołów łojowych
Calcium pantothenate – witamina B5
Sodium ascorbyl phosphate – substancja o działaniu
przeciwutleniającym i przeciwrodnikowym, hamuje procesy starzenia się skóry
Pyridoxine HCI – witamina B6
Maltodextrin sodium starch – maltodekstryna, naturalny
cukier ze skrobi roślinnej, stabilizator
Octenylsuccinate silica – ?
Benzyl alcohol – konserwant pochodzenia chemicznego, zapach
methylchloroisothiazolinone –
konserwant, może wywoływać alergie i wpływać na układ nerwowy
methylisothiazolinone -
konserwant, może wywoływać alergie i wpływać na układ nerwowy
Jak zwykle u Kallosów skład jest niezbyt treściwy. Przed
zapachem mamy emolienty, w tym oliwa z oliwek. Wszystkie witaminy i ekstrakt z banana znajdują się
po zapachu, dlatego ich działanie jest raczej minimalne. Maska nie zawiera na
szczęście żadnych protein – zauważyłam, że Kallosy z proteinami kompletnie nie
sprawdzają się na moich włosach.
Wydajność: produkt jest gęsty, chociaż nie aż tak jak
czekoladowa wersja. Nie spływa z włosów i nie trzeba używać go zbyt wiele.
Osobiście miałam tendencję do nakładania zbyt dużej ilości, żeby szybciej go
zużyć – co skutkowało tym, że musiałam go bardzo długo spłukiwać. Mimo, że go
nie oszczędzałam starczył mi na jakieś pół roku częstego stosowania.
Cena i dostępność: litr maski za śmieszną cenę ok. 10zł/litr
kupimy w Hebe. Czasami Kallosy widuję w Jaśminie, ale nie wiem czy ta wersja
też tam jest.
Podsumowanie: z prosuktu jestem zadowolona, ale nie zachwycona.
Nie uprzykrzał mi życia, sprawował się dobrze jak na odżywkę – maską bym go nie nazwała, jest za mało treściwy. Być może kiedyś do niego wrócę, ale jak na
razie kuszą mnie inne Kallosy :).
Recenzje innych wersji:
- Chocolate KLIK
- Latte KLIK
- Placenta KLIK
Lubicie tę bananową maseczkę? ;)